Na Dobry Początek...

Długo zastanawiałam się nad tym jak zatrzymać chwile, które są dla mnie ważne i cenne.


Obok tych, które zapisuję i ofiaruję kiedyś mojej Córce, postanowiłam zachować także te, które wiążą się z moją pasją jaką jest gotowanie i pieczenie...
Kuchnia jest i była zawsze ważnym elementem tradycji domu moich Rodziców, Dziadków a teraz także naszego Domu Na Grabinie. Jest pełna smaków, które wiążą się z ludźmi, historiami i uczuciami.
Tych, którzy tu trafią zapraszam więc Na Grabinę.

Do domu. Do mojej kuchni.

Pozdrawiam Was ciepło
Monika


poniedziałek, 22 września 2014

Brownie na poniedziałek ;)



Niepozorny niedzielny wieczór zakończył się totalnym upojoniem...czekoladą. Jak zaczęłam myśleć o zbliżającym się tygodniu...skończyłam w połowie blaszki.
Brwonie Jamiego Olivera z żurawiną
Mnóstwo czekolady, mało mąki, zero...zdrowego rozsądku. Polecam ;)

BROWNIE. Z żurawiną

250 g masła
200 g czekolady (ok. 70 proc. kakao)
150 g suszonych wiśni lub żurawiny lub orzechów
80 g przesianego kakao
65 g mąki pszennej, przesianej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
350 g cukru pudu ( u mnie było 280 g)
4 spore jajka

skórka z pomarańczy i śmietana kremówka - do ubicia (opcjonalnie)

Piekarnik nagrzewam do 180 st. Kwadratową foremkę o wymiarach 30x30 smaruję masłem i wykładam papierem do pieczenia.
W misce ustawionej na garnku z gotującą sie wodą rozpuszczam masło z czekoladą, mieszając do czasu - aż dokładnie się połączą.
Dodaję do nich żurawinę, mieszam.
W dugiej misce łączę: kakao, mąkę, cukier puder i proszek do pieczenia. Sypkie składniki powoli dodaję do masy czekoladowej, mieszając. Powoli dodaję po jednym jajku - mieszając do uzyskania gładkiego, jednolitego i lśniącego ciasta.

Ciasto wlewam do formy i wstawiam do piekarnika na ok. 25 minut.
Jak dobrze to podkreśla JO. - ciasto nie może być suche, dlatego sprawdzając wykałaczką - nie może być ona zupełnie sucha. Nie może "ciągnąć" masy za sobą ale nie może też być sucha.
Nie bójcie się wyjąć lekko mokrego ciasta z piekarnika. To czekolada i masło :) po lekkim ostygnięciu - stężeje.

Pięknego poniedziałku...;)

czwartek, 18 września 2014

Knedle ze śliwkami. Jest jeszcze czas...



Dla przeziębionej mamy sięgnełam po pierwszy słoik soku z malin ze spiżarni, knedle oprószyłam cynamonem, wieczorem wyszłam do ogrodu z kubkiem gorącej herbaty...ja i jesień powoli się obwąchujemy.
Ja za nią nie przepadam, ona za mną też nie. Ale póki dzieli nas piekny gorący dzień, wiem, że mam jeszcze czas na przygotowanie się do tego spotkania ;)

Pięć kilogramów śliwek, które przyjechały do mnie z działki rodziców Jakuba, ucieszyło ogromnie!
W moim domu "ciasto znikające" to pleśniak i to taki, z bardzą dużą ilością konfitury śliwkowej.

Z owoców, które nie trafiły do gara, ukleiłam szybko knedle. Porcja zdecydowanie okazała się jednodniowa ;)





KNEDLE ZE ŚLIWKAMI


700 g ziemniaków ugotowaych w łupinach
400 g mąki pszennej
2 jajka
łyżeczka soli
szczypta cukru
400 g małych śliwek

łyżka oleju (dodana do gotowania w wodzie)

masło do posmarowania

śmietana, cynamon, bułka tarta - do podania :)

Ziemniaki gotuję w łupinach, ciepłe obieram i przeciskam przez praskę.
Ziemniaki wykładam na stolnicę (lub do misy miksera) dodaję sól i cukier, wbijam jajka, szybko łączę. Dodaję mąkę i w miarę szybko wyrabiam gładkie ciasto.

Ciasto dzielę na 4 części. Stolnicę podpyspuję mąką. Z każdej części kształtuję wałek, tnę na "kopytka", rozpłaszczam w placuszek. Na środku ląduje śliwka i placuszek zbieram niczym sakiewkę, sklejając boki, a następnie kształtuję kulkę.
Wodę w garnku doprowadzam do wrzenia, dodaję łyżkę oliwy.

Miskę na której ukłądam ugotowane knedle smaruję delikatnie cienką wartwą ciepłego masła (by się nie przyklejały i nie uszkodziły).

Gotuję kilka minut, podaję ze śmietanką, bułeczką i cynamonem :)

piątek, 12 września 2014

W kolorze późnego lata. Bakłażan



Sama nie wierzę, że to już dwa miesiące jak mnie tu nie było...
Czas przemknął jak jeden intensywny tydzień.

Dziękuję Wszystkim, którzy mimo mojej długiej nieobecności wciąż zaglądają szukają i są.

Najlepsze jest to, że nie było mnie bo dużo się działo i działo się dobrze. Były cudowne, długie wakacje nad morzem, tego lata zamieniłam auto na rower, w wieku niemal 38 lat po raz drugi zostałam studentką UW...a dwa tygodnie temu po raz trzeci mamą, w tym drugi raz psią ;)

Wczoraj jednak znalazłam już aparat i laptopa i jestem :)

Poranki znów witam w szlafroku, wieczory kończę w kocu i patrzę jak jesień rozpakowuje się na dobre. Dzieciaki zbierają kasztany, pod kołami roweru szelest suchych liści, dzikie wino nabrało koloru pięknej czerwieni. Mama przywiozła pierwszy kosz grzybów z działki.
Niemal wszytskie moje koleżanki przerabiają pomidory, papryki, śliwki...zamykamy w słoiku najlepsze owoce końca lata.
Ja zapraszam Was na faszerowanego bakłażana :)



Basia i Mila :)


Wakacje 2014...



FASZEROWANY BAKŁAŻAN

2 bakłażany (dośc duże)
duża cebula
natka pietruszki
50 g kaszy gryczanej
100 g mielonego mięsa (użyłam z łopatki) ( wwersji wege - smakuje równie dobrze - można wówczas dodać grzyby)

do smażenia - oliwa z suszonych pomidorów
sól, pieprz, tymianek, suszone pomidory

sos pomidorowy:
3 pomidory przetarte przez sito
200 ml bulionu
łyżka mąki
sól, pieprz, cukier, natka pietruszki - do smaku


Piekarnik nagrzewam do 180 st.
Bakłażany kroję na pół. Zasypuję solą i odkładam na bok. Po ok. kwadransie płuczę je wodą, osuszam ręcznikiem i pod folią aluminiową piekę - 30 minut.

Na patelni z oliwą smażę cebulkę, następnie mięso. Dodaję gotowaną i odsączoną kaszę gryczaną - wszystko razem przesmażam, doprawiam do smaku - solą, pieprzem, suszonymi pomidorami i tymiankiem. Na końcu dodaję posiekaną natkę pietruszki.

W drugim rondelku przygotowuję sos, zagęszczając go 1-2 łyżkami mąki lub śmietany.

Podpieczone bakłażany drążę łyżeczką, miąższ kroję drobno i daję do farszu. Wszystko razem podgrzewam i masą wypełniam skórki bakłażana.
Zapiekam 5-10 min pod przykryciem i podaję z sosem.

Smacznego!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...