wtorek, 22 czerwca 2010
Kulasza. Ziemniaki na obrusie...
Nie wiem czemu, ale zamiast do moich kulinarnych książek, gazet i stron - o wiele bardziej ciągnie mnie ostatnio do prostego, zwykłego ale Ciepłego jedzenia.
Ciepłego domem, z jednego lub dwóch składników, pachnących nie wyrafinowaną mieszaniną smaków i przypraw ale zupełną zwyczajnością...
Na Grabinie dziś kulasza.
Jestem ogromnie ciekawa czy ktoś z Was spotkał się z kulaszą.
Ja ją pamiętam z domu moich Dziadków, rodziców mojego Taty.
- Kulasza była bardzo często. Szybkie i nie drogie. A w domu zawsze były ziemniaki, kawałek słoninki.
- Tatuś, ale ja nie zjem słoninki...
- To zrób ze zsiadłym mlekiem albo ze śmietaną......
Zrobiłam. Smak taki jak pamiętam. Ciepły.
Pamiętam Dziadzia, który rano w pokrywce przynosił mi poziomki.
I babcię Zosię, do której podobno jestem bardzo podobna.
Kulaszę, choć to tylko ziemniaki postawiłam na stole nakrytym obrusem. U Babci zawsze był obrus, zawsze, tak jak jest u mojej Mamy.
Stół nakryty białym obrusem przypomina mi, że posiłek to coś więcej. Że jest ważny.
KULASZA
1.5 kg ziemniaków
szklanka mąki pszennej
łyżeczka soli
do podania: boczek wytopiony na skwareczki / zsiadłe mleko / śmietana / jogurt oraz koniecznie koperek :)
Ziemniaki gotuje w dobrze osolonej wodzie.
Kiedy są miękkie odlewam wodę - ale tak by została jej około szklanka. Zmniejszam ogień do minimum. Posypuję ziemniaki mąką, nie mieszam i przykrywam pokrywą - na około 10 minut.
Po tym czasie mieszam, a następnie ugniatam ziemniaki drewniany tłuczkiem - również około 10 minut, aż będą odchodziły od tłuczka.
Podaję natychmiast, układając na talerzu i robiąc w głębienia łyżką; polane stopionym boczkiem lub śmietaną.
Koniecznie podane z mizerią :)
Smacznego!
M.
cudowny to musi byc smak. lubię ciepłą prostotę. domowe wspomnienia. tak jest najcudowniej. o kulaszy nigdy nie słyszałam. dlatego dziękuję, że dzięki Tobie już wiem czym jest..
OdpowiedzUsuńuściski!
Dzień dobry Asiejko :)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia życzę
M.
ja też nie słyszałam , ale wygląda bardzo smakowicie
OdpowiedzUsuńDziękuję Aluś :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
M.
Nie jadłam nigdy, ale chętnie spróbuję :) Masz rację, każdy posiłek to coś ważnego... Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńO tak!!! Moja Babcia tez takie robila :) Mama z reszta tez :) Uwielbialam je za skwarkami i zimnym, pysznym kefirem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Moniko!
Jestem więcej niż pewna, że by mi bardzo smakowało. I to obie wersje :)
OdpowiedzUsuńTakie wspomnienia na talerzu to coś pięknego.
A ja już to jadłam kiedyś, właśnie ze skwarkami i zsiadłym mlekiem, tylko w ogóle nie miałam pojęcia, że tak to się nazywa! W takiej nieświadomości żyć, wstyd;-)
OdpowiedzUsuńA ja znam! U mnie to były po prostu prażuchy, które nie powiem uwielbiam tęsknie za nimi i ich smak jest czymś nieprawdopodobnym!
OdpowiedzUsuńLubię takie proste jedzenie. I masz rację, obrus przypomina, że to coś więcej.
OdpowiedzUsuńrozpusta i błogość. ze skwarkami i zsiadłym mlekiem. Też znam to pod nazwą "prażuchy"
OdpowiedzUsuńProste jedzenie jest najlepsze:) Niestety nie znam tej potrawy, a szkoda. A obrus faktycznie zmienia range posilku, podkresla jego znaczenie:)
OdpowiedzUsuńpychota. U mnie babcia serwowała z botwinką. Ale narobiłaś mi apetytu:)
OdpowiedzUsuńMoja Babcia robiła taką potrawę pod nazwą prażucha.Pyszne, proste i takie domowe.Muszę odnowić smak,dzięki Tobie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Moniś, ja tego też nie znam. Jejku, ilu potraw ja jeszcze nie znam - i to naszych. Proste, smaczne, domowe:) A obrus... piękna sprawa:)
OdpowiedzUsuńAmber, u nas tez to sie nazywalo prazucha / prazuchy :)
OdpowiedzUsuńO rany jak super :) Znacie!!!
OdpowiedzUsuńWychodzę właśnie do pracy, napiszę jak wrócę.
Prażuchy. Super.
Dziękuję i miłego dnia Wam życzę :)))
M.
Takie danie to i dla mnie zupelna nowosc. Wyglada jednak tak pysznie, ze az nie moge oczu od zdjec oderwac :) Koniecznie musze je zrobic :)) Oczywiscie z mizeria :)
OdpowiedzUsuńMilego dnia Monis :)
Pierwszy raz słyszę o kulaszy!:)
OdpowiedzUsuńNo cudenko,
o! koniecznie się do niej niebawem zabiorę, jeszcze w tym tygodniu.
Ależ mi smaka narobiłaś, dodatek mizerii mm....
Pozdrówka ciepłe, Moniczko!:*
Sposób przygotowania jest bardzo podobny do prazoków. Tylko prazoki formuje się w kuleczki, a nie w placuszki. Uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńNigdy o czymś takim nie słyszałam, ale czytam Cię i czytam i już wiem! Znam kulaszę jako prażuchy! I uwielbiam! Tylko nie mam siły ugniatać zazwyczaj i zaganiam do tego męża :) Będę musiała chyba jeszcze przygotować przed przeprowadzką. Maślankę mam, pasuje do tego idealnie! Mmmm ślinka cieknie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
Nie znam tego dania i nigdy nie jadłam. Wygląda smakowicie, choć ja za ziemniaczkami jednak nie przepadam. No,ale to ciepło domowego ogniska ,które czuję u Ciebie Moniś sprawia, że siadam i częstuję się przy Twoim stole:)
OdpowiedzUsuńtak tak u mnie tez to sie zwalo prazuchy lub prazaki. uwielbialam je!! niby takie zwyczajne, a podane przez Babcie bylo jednym z ulubionych dan plus maslanka oczywiscie! :-))
OdpowiedzUsuńnie jadłam... ale przepis bynajmniej wyśmienity w swojej prostocie:)
OdpowiedzUsuńMój tato często wspominał jak jego mama robiła prażuchy i jakie to pyszne było, ale nie wiedział jak to się robiło. Ale to właśnie to muszą być właśnie te prażuchy. Jadę do Polski, ugotuję mu.
OdpowiedzUsuńO Boże, jak ja to lubiłam! Ze skwarkami! U nas nazywało się to prażuchą lub lemieszką. Mniam :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Twój sposób podania. Muszę spróbować!
Pierwszy raz słyszę o takim daniu, ale jako wielbicielce ziemniaków - bardzo mi się podoba:)
OdpowiedzUsuńKulasza... nie, nigdy. Ale podoba mi się jej prostota, domowość, rustykalność... i podobają mi się Twoje wspomnienia, Moniko. Jak zawsze ciepłe i piękne.
OdpowiedzUsuńBea i Amber - strasznie się cieszę, że i Wy znacie i lubicie :)))
OdpowiedzUsuńMiuu; a wiesz u moich Dziadków zawsze do barszczu się ziemniaki podawało.
Tu w Warszawie barszcz z pasztecikami, albo uszkami...a tam zawsze do ziemniaków właśnie "tłuczonych" :)))
Patrycjo :) dziękuję. A masz takie wrażenie, że obrusem nakrywa się stół, kiedy przychodzi właściwy czas...? Kiedy w domu zaczyna panować atmosfera domu, a między ludźmi jest coś ważnego...
Pozdrawiam Cię serdecznie M. :)
Majeczko; przytulam mocno :))) M.
Olcik; dziękować :) jak dla mnie mizeria to połowa sukcesu w tym żarełku :))
Weroniko; moja Mama mówi, że z tego co zostało z kulaszy babcia robiła kotleciki, wbijała jajko i robiła kulki, które potem smażyła :)
Emmo; Prażuchy! Super :)) I ja lubię ;) U i u mnie ślubny zagniatał ;)))) Pozdrówki. M!
Majanko; Kochana to mizeria - też dobra i ja raczej jej więcej zjem niż ziemniaczków :))) Buziaki.
Cudawianko; z mmmmaślanką pycha! Byle dobrze osolone, prawda? Buiak!
GastroMonia; dziękuję; cieszę się, że Ci się podoba. Tak prosty i banalny, a jednak super :)))
Nobleva; jej ale się cieszę, uściski!!!!!!
Anno :) Lemieszka....cudo. Ciesze się, że Ci się podoba :***
Atinko; o tak ziemniaczane ono bardzo :D Podrawiam.
Zay; jak zawsze pięknie Ci dziękuję :) buziaki. M.
Nigdy nie slyszalam o takim daniu, ale chetnie bym zjadla. Lubie prostote w kuchni, a do tego bardzo lubie ziemniaki w kazdej postaci. Niestety czesto ich sobie odmawiam w obawie o moje bioderka.
OdpowiedzUsuńMilego wieczoru :)
o rany... nie słyszałam... ale takiej ochoty mi narobiłaś że chyba będę musiała kiedyś sama wypróbować :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
kolorowych snów :)
ja z kulaszą nigdy się nie spotkałam, jeśli już to zwało to się puree ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie to totalna nowośc i chętnie ją wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńOj mam takie wrazenie, dokladnie tak:) Musi przyjsc odpowiedni czas, ludzie miedzy ktorymi zaistnieje to cos co stwarza dom. Wtedy milo jest zafurgotac takim obrusem nad stolem;) I powiedziec, ze "nakrywa sie stol do obiadu". Jest roznica:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cie!
Jak prosto, jak pięknie, jak domowo. Doskonale rozumiem gdy mówisz o obrusie, gdy wspólny posiłek, to Wspólny Posiłek.
OdpowiedzUsuńKulaszę wpisuję do mojego jadłospisu, będzie to dla mnie odkrycie.
Pozdrawiam.
Pyszzznie to wygląda! I prosto, co szczególnie mi się podoba :) I ciepło i domowo, chyba muszę wypróbować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i bardzo mocno dziękuję.
OdpowiedzUsuńOgromnie mi miło, że kulasza przypadła Wam do gustu.
Dobrej nocki
M.
Super jedzonko,tyle że u nas nazywa się to dusichą albo porką.Mogę zapytać z jakiego regionu pochodzi nazwa kulasza?
OdpowiedzUsuńKulesza jest z kaszy kukurydzianej...to chyba jakaś odmiana tego dania...choć powiem tak oryginalna kulesza to:
OdpowiedzUsuń* kasza kukurydziana 1 szkl
* mleko 0,5% woda 2 szkl
* słoninka 15 dkg
* śmietana 18% do polania na wierzch
* sól do smaku
Polecam wypróbować.
wlasnie dzisiaj poprzez Skype pytalam mojego tate o ten przepis.Pamitam ten smak z dziecinstwa a dzis za oceanem sprobuje go odtworzyc
OdpowiedzUsuńPyszna jest, często jadłam w dzieciństwie. Ach narobiłaś smaku, pewnie jutro na obiad zrobię.
OdpowiedzUsuńOjejku, pamiętam ją, tzn. kulaszę, myślałam, że to tylko w moich stronach rodzinnych tak się nazywało to danie... ale mi zrobiłaś przyjemność, muszę też zrobić...a gdzie ta Twoja Grabina, ja pochodzę z lubelskiego, tam jadało się kulaszę...
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle, to witam, znalazłam się tu przypadkowo i bardzo mi się spodobało, będę teraz częstym gościem u Ciebie. Ala
Moja babcia zawsze robiła prażoki. Przepis identyczny tylko podawane są inaczej. Nakłada się je na talerz jak puree i krasi skwarkami z cebulką. U nas najczęściej dobierane do pysznego kapuśniaku.
OdpowiedzUsuńU mnie też tak podawane😁
Usuńja pamietam kulasze z dziecinstwa moja ciocia mi ja robila a pochodzila z bilgoraja to bylo tak proste i pyszne danie do tego zsiadle mleko zimne prosto z piwniczki i swareczki jadlam tez z sosem tesknie za ciocia i tamtymi czasami to byly zawsze niezapomniane wakacje i wspaniala ciocia ktora miala jeszcze siostry o bardzo dobrych sercach a jadlyscie pierug bilgorajski mistrzostwo swiata
OdpowiedzUsuńU nas nazywano to hamzą lub chamzą nie wiem jak było pisane. Niestety nie lubiłam tego dania jako dziecko.
OdpowiedzUsuńJa pamietam smak kuleszy ktora przyrzadzal moj tata. NIestety juz nie zyje a ja teraz musza nauczyc sie ja robic sama.
OdpowiedzUsuńTatus zawsze robil ze skwareczkami, ach co to za smak.
Pamiętam babcia zawsze robiła, pychotka 😊😊😊U mnie zawsze podawane że skwarkami.
OdpowiedzUsuń