środa, 2 maja 2012
Lekko w sercu, lekko na talerzu!
Niby nic, ale dookoła jakieś majowe ożywienie w sprawach „damsko-męskich”... Jakby weselej, jakby śmielej...zima się skończyła! To pewne.
W drodze do szkoły, codziennie rano obserwuję ukradkiem parę zakochanych nastolatków. Kiedy jest dobrze, nie mogą się od siebie oderwać na przystanku. Kiedy walczą z „kryzysem”, on idzie piechotą jedną stroną ulicy, ona czeka na autobus...po drugiej stronie :)
I tak od kilku tygodni, codziennie inaczej!
Przedmajówkowy piątek. Supermarkety pełne rodziców z dziećmi.
Dzielnie maszeruję z K., szybko kupić i uciekać...
Przede mną mężczyzna w wieku ok. 45 lat, dwie małe kruszyny drepczą po jego obu stronach, nadrabiając po dwa – kroki taty...
Jego wzrok wbija się centralnie w mój biust. Uśmiech.
Ojej...gdyby wiedział, że uśmiecha się do stanika za 2.5 stówy czułby się oszukany...
Uśmiecham się z politowaniem. Policzę do trzech i zaraz sprawdzi „czy widziała”...1..2...3..bach!
Au! Przyłapany. Przyciąga dzieci niczym dwie tarcze obronne bliżej siebie, ja się śmieję już całkiem mocno....Szczęśliwie, zmieszanie pana przechodzi także w śmiech!
W weekend opowiadam tą historyjkę koleżance...
- No wiesz...ja bym mu w mordę dała!
- Boże, za co?! A dałaś już kiedyś komuś?
- Nie. A Ty?
- Tak. Tak mi potem było głupio, że prosiłam, żeby mi oddał...
- I...?
- No nie oddał. Może dlatego, że następnego dnia się żenił :) Ze mną
Zamiast się spinać i oburzać, lepiej razem się pośmiać a jak coś zjeść to...koniecznie z jednej miski ;)
Na przykład pieczarki...
Pieczarki balsamiczne
przepis: Marta Gessler, książka „Kolory smaków”
750 g małych pieczarek
80 ml oliwy
sól
2 ząbki czosnku
3 łyżki brązowego cukru
1 łyżka wody
pieprz
60 ml octu balsamicznego
listki tymianku
Grzyby wrzucam na rozgrzaną oliwę, smażę kilka minut, solę.
Dodaję posiekany czosnek. Przygotowuję zalewę z wody, octu i cukru – dodaję ją do pieczarek i duszę min. 5 minut by powstały sos zaczął gęstniec i zmniejszać swoją objętość. Doprawiam piperzem, posypuję tymiankiem.
Smacznego!
hehe;D Monisia, masz świetne poczucie humoru. ;D
OdpowiedzUsuńI tak trzymać:)
A te pieczareczki strasznie mi sie podobają, ja uwielbiam pieczarki :)
Pozdrowienia Kochana :*
Danie w sam raz dla mojego męża :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam majówkowo :)
Pieczarki bardzo pomysłowe i wpis bardzo ciekawy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń:)))
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że już grzecznie śpisz :*
UsuńM.
o tak, zawsze na zgodę warto zjeść coś dobrego ;)
OdpowiedzUsuńBrzmi i wygląda apetycznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam za odwiedziny i miłe słowa :)
OdpowiedzUsuńspokojnej nocki życzę
M.
Właśnie dlatego kocham maj, za to ożywienie w sprawach sercowych, wreszcie ludzie zajmuję się tym, co warto! :D
OdpowiedzUsuńTeoria bardzo ryzykowna, choć sercu memu bliska
Usuń:******
pozdrówki!
M.
wspaniale wiosenne opowiastki i jest dokladnie,jak piszesz Monis....ach....jak to widac te lekkosc w ozywianiu sie kontaktow miedzyludzkich.....(tak ogolnie napisalam-hihi)
OdpowiedzUsuńPieczarek tych jeszcze nigdy nie robilam,choc bardzo wiele dobrego,a nawet pysznego o nich sie nasluchalam....
Smaka mi narobilas Monis....
Usciski :)
Ciekawa historia podglądacza :):):) jak najbardziej jestem za takimi pieczarkami.
OdpowiedzUsuńOch! Krysiu samo życie :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam najmocniej
M.
pysznie!
OdpowiedzUsuńMerci :)))
UsuńUwielbiam je! Robię je baaaardzo często, podbijają serca wszystkich degustatorów :)
OdpowiedzUsuńBUziaki imieninowe, Moniś! Wyglądasz jak dziewczynka na tych zdjęciach, ślicznie młodo, energicznie.
Anulka :)))) dziękuję! Ale mi milutko :***
OdpowiedzUsuńM.
A może on myślał zupełnie o czymś innym......Prosto i smacznie, to najlepszy przepis na sukces :)
OdpowiedzUsuń