Wszystkie gadżety (poważniejsze i mniej poważne), które służą pieczeniu, gotowaniu wyzwalają we mnie dziecięce zachowania. Chcę. Nie chcę. Jednak. To. Nie, następnym razem... Biorę tamto. Podobnie było, kiedy podczas spaceru w Mainz pod Franfurktem, w przypadkowym sklepie zobaczyłam garnek Romertopfa. Miałam przy sobie malutką torebkę, a bilet w samolocie przewidywał jedynie "bagaż podręczny". Czyli garnek :)
Nie będę już pisała o minach celników, którzy podczas prześwietlania mojej walizeczki unosili brwi i wołali kolegów. Ważne, że było warto.
Wczoraj pierwszy raz korzystając z garnka upiekłam w nim prosty chleb pszenny. Było gorąco, mój zakwas ostatnio szalał, dodałam jeszcze trochę zaczynu z Mojego Chleba i ociupinkę drożdży (pół łyżeczki suchych).
Jak widzicie, jeszcze zupełnie nie radzę sobie ze składaniem bochenków w trakcie wyrastania, ale jak kiedyś ktoś mądry powiedział "aby piec dobre chleby trzeba je po prostu piec..."
A zatem może niedoskonałe, być może sprzeczne ze sztuką, ale moje i piekę.
Chlebek z Romertopfa jest wiele lepszy niż ten sam wypiekany po prostu na kamieniu. Piękna słoneczna skórka, miąższ o wiele bardziej puszysty, chleb bardziej mokry - a dla mnie im bardziej mokry tym lepszy.
M.
A nie mówiłam! :-)
OdpowiedzUsuńWitaj Moniko, pomogłaś mi już przy poprzednim pieczeniu chleba w garnku rzymskim teraz proszę o radę następną jeśli można:) Dorobiłam się drugiego garnka tyle że ten jest szkliwiony, to znaczy szkliwiony jest cały dół garnka wewnątrz i zewnątrz i pokrywa z zewnątrz. Jak tu wygląda pieczenie, czy wystarczy namoczyć tylko pokrywę? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń