Na Dobry Początek...

Długo zastanawiałam się nad tym jak zatrzymać chwile, które są dla mnie ważne i cenne.


Obok tych, które zapisuję i ofiaruję kiedyś mojej Córce, postanowiłam zachować także te, które wiążą się z moją pasją jaką jest gotowanie i pieczenie...
Kuchnia jest i była zawsze ważnym elementem tradycji domu moich Rodziców, Dziadków a teraz także naszego Domu Na Grabinie. Jest pełna smaków, które wiążą się z ludźmi, historiami i uczuciami.
Tych, którzy tu trafią zapraszam więc Na Grabinę.

Do domu. Do mojej kuchni.

Pozdrawiam Was ciepło
Monika


piątek, 24 lipca 2009

Już dobrze... Kochanie...

Uspokajacze lub dania pocieszające – to pojęcia już dość dobrze znane i kojarzone z kulinariami.
Takimi, które ukoją złamane serce, pocieszą samotne smutki, wynagrodzą wszystkie krzywdy...
Każdy ma swoje uspokajacze/ pocieszacze.
Ja także.
Bez względu na to czy jestem głodna czy nie, schowanie się w wiklinowym fotelu, owinięcie kocem i nakarmienie gorącym naleśnikiem-spaloniakiem – ucisza, uspokaja, przywraca stabilność.
To zapach i smak, które kojarzą się z domem, ciepłą dłonią, ciszą, która pozwala się zregenerować, stałością uczuć i emocji, które są wokół mnie.
Ja rzadko robię naleśniki. Robi je dla mnie Ktoś Inny. Zawsze, kiedy poproszę i kiedy nie muszę prosić. Specjalnie dla mnie. Idealnie przypieczone, cienkie jak bibułka, tylko delikatnie słodkie i bez tłuszczu... Pachną jak dziecko, które wybudza się ze snu... Dziękuję.





Zdarza się, że boli mnie brzuch. Jak każdego. Czasami. Jeśli cały dzień, to pod wieczór jestem już smutna i markotkuje... Nie jestem głodna, nie mam ochoty na nic, chcę się schować pod kołdrę, i obserwować świat ukradkiem, jakby mnie wcale tam nie było...
Do pełnego obrazka brakuje tylko ciepłego, słodkiego mleka... czyli domowego budyniu.
Przy ostatniej łyżeczce zawsze jest już po bólu a ja wracam na powierzchnię :)
Niby żaden przepis – trochę mąki, trochę mleka, a jednak... Mnie najlepiej smakuje ten, który Liska wykorzystuje do Napoleonek.


A tu już nie przepis, ale mała grupa pocieszycieli – Biszkopty Lady Fingers.
Tak - są za suche, tak - szybko robią się myszowate, tak - same nie nadają się do niczego innego poza karmieniem bezzębnych niemowląt... Ale i tak je zjem, kiedy jest źle. Z kubkiem czarnej herbaty, co by było bardziej dorośle.




M.

1 komentarz:

  1. zaczytalam sie.
    Pieknie to napisalas. Tak, ze az sama odplynelam gdzies pomiedzy dlugie wieczory, zapach nalesnikow i wlasnie takie malo atrakcyjne biszkopciki -do ktorych ma sie taki sentyment, ze az na sama mysl w srodku robi sie tak jakos cieplej...
    Dzieki za ten wpis :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...