Na Dobry Początek...
Długo zastanawiałam się nad tym jak zatrzymać chwile, które są dla mnie ważne i cenne.
Obok tych, które zapisuję i ofiaruję kiedyś mojej Córce, postanowiłam zachować także te, które wiążą się z moją pasją jaką jest gotowanie i pieczenie...
Kuchnia jest i była zawsze ważnym elementem tradycji domu moich Rodziców, Dziadków a teraz także naszego Domu Na Grabinie. Jest pełna smaków, które wiążą się z ludźmi, historiami i uczuciami.
Tych, którzy tu trafią zapraszam więc Na Grabinę.
Do domu. Do mojej kuchni.
Pozdrawiam Was ciepło
Monika
poniedziałek, 13 stycznia 2014
My sweet Florentine... Zjem cię na śniadanie ;)
Czekają na śnieg.
Jedna codziennie zagląda do szafy, by upewnić się czy uniform narciarza już na nią czeka.
Druga po wstępnej przymiarce psiego kożuszka - nie chciała go już zdjąć.
Ja... im nie chcę psuć frajdy i nie narzekam, że zimno... Zagrzebuję się w ciepłą bluzę, zgarniam swoją kawę, florentynkę i sama idę szukać spodni na narty.
Są dwa rodzaje ubrań, które sprawiają, że płaczę przed lustrem. Spodnie narciarskie i spodnie ciążowe.
W ciąży uwielbiałam być, narty lubię bardzo - a jednak mój umysł nie potrafi z pokorą przyjąć odmiennej formy.
***
Formy idealnej nie można odmówić florentynkom. Choć te z cukierni cienkie jak bibułka i z białą czekoladą, wersja domowa tych ciastek jest naprawdę doskonała.
FLORENTYNKI
przepis: whiteplate, za blog studnia miodu ze zmianami
240 gr mąki
160 gr masła
75 gr cukru pudru
2 żółtka
1 łyżka śmietanki 30%
2 łyżki konfitury morelowej, podgrzanego i przetartego przez sitko
Mąkę siekam z masłem, dodaję cukier, żółtka i śmietankę - zagniatam kruche ciasto. Ciastem wyklejam dużą prostokątną blachę (wyłożoną papierem do pieczenia). Razem z blachą wstawiam do lodówki na 30 minut. Zapiekam ok. 15 minut w temp. 170 st., z termoobiegiem.
Ciepłe jeszcze ciasto smaruję konfiturą morelową.
wierzch ciasta:
70 gr masła
60 gr cukru
170 płatków migałowych
3 łyżki miodu
50 ml śmietanki 30%
Masło rozpuszczam na patelni, dodaję resztę skłądników i posmażam kilka minut. Masę rozprowadzam szpatułką po cieście. Zapiekam kolejne 10 minut w tej samej temperaturze. Ciepłe, ale nie gorące ciasto kroję na kawłaki.
Smacznego!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
uhm pysznie to wygląda :)
OdpowiedzUsuńMniam, z kawką czarną ooo tak:-) pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńcudne florentynki! i psina w kubraczku też :)
OdpowiedzUsuńmy właśnie czekamy na pieska! :) urodził się dopiero tydzień temu więc miesiąc jeszcze spokojnie się zejdzie. na razie kompletujemy wyprawkę ;) a dla florentynek zawsze TAK.
OdpowiedzUsuńMonia, przyprawiłaś mnie o atak śmiechu tym tekstem o "Są dwa rodzaje ubrań, które sprawiają, że płaczę przed lustrem. Spodnie narciarskie i spodnie ciążowe.
OdpowiedzUsuńW ciąży uwielbiałam być, narty lubię bardzo - a jednak mój umysł nie potrafi z pokorą przyjąć odmiennej formy"
Biorę florentynkę i idę na spacer z psem, a z Tobą przybijam piątkę, bo i ja nie mogę znaleźć sobie spodni na narty ;)
Moniś, fajnie napisałaś :)
OdpowiedzUsuńFlorentynki i zdjęcia cudne. Uściski ślę :*
Uwielbiam Twoje przepisy, aż czuję ich zapach...mmm cudowne!! :)
OdpowiedzUsuń