Na Dobry Początek...
Długo zastanawiałam się nad tym jak zatrzymać chwile, które są dla mnie ważne i cenne.
Obok tych, które zapisuję i ofiaruję kiedyś mojej Córce, postanowiłam zachować także te, które wiążą się z moją pasją jaką jest gotowanie i pieczenie...
Kuchnia jest i była zawsze ważnym elementem tradycji domu moich Rodziców, Dziadków a teraz także naszego Domu Na Grabinie. Jest pełna smaków, które wiążą się z ludźmi, historiami i uczuciami.
Tych, którzy tu trafią zapraszam więc Na Grabinę.
Do domu. Do mojej kuchni.
Pozdrawiam Was ciepło
Monika
poniedziałek, 21 października 2013
Obietnica i babka jogurtowa na czas czekania :)
Z wiekiem przestajemy wierzyć w obietnice, przestajemy je też składać - bo o ile słowo "obietnica" jest ciepłe i miękkie to słowa "odpowiedzialność", "szczerość" i "rozczarowanie" już nie... Zapominamy jak cieszą dotrzymane obietnice. Słowa, które się wypełniły. Dzieci za obietnicę są w stanie znieść bardzo dużo. Znęcają się nad swoimi mleczakami by przyszła Wróżka Zębuszka, sprzątają zabawki za obiecane czekoladowe jajka, udają, że idą spać czekając na małe podarki.
Troszkę zmęczona po dwóch intensywnych tygodniach marzę, by ktoś obiecał mi, że naprawdę będzie jeszcze ciepło i jeszcze cały dzień będzie słońce... "No tak mówią..." - to mało, trochę mało.
Skoro jednak obietnicę przychodzi zamienić na nadzieję to poczekam z kawałkiem ciepłej babeczki jogurtowej.
Przepis Nigelli, robiony już przeze mnie wielokrotnie. Ciasto bez proszku i sody. Niewyrośnięte ale jogurtowo-słodkie.
Szybkie i domowe. W kolorze słońca.
Bo kiedyś zaświeci, obiecuję ;)
BABKA JOGURTOWA
przepis Nigella Lawson, "Nigellissima"
150 g jogurtu naturalnego
150 ml oleju roślinnego
3 jajka
250 g drobnego cukru
1.5 łyżeczki ekstraktu waniliowego
skórka z 1/2 cytryny
175 g mąki pszennej
100 g mąki ziemniaczanej
foremka do babek o średnicy 22 cm, wysmarowana olejem i wysypana bułką
Piekarnik nagrzewam do 180 st.
Oddzielnie ubijam pianę z białek jaj.
Oddzielnie ucieram cukier z żółtkami, by powstała lekka puszysta masa. Stopniowo i powoli łączę z jogurtem, olejem, ekstraktem waniliowym i skórką cytryny.
Delikatnie mieszając dodaję mąki i na koniec pianę z białek (mieszam gumową szpatułką.
Foremkę wypełniam ciastem i piekę 45 minut.
Smacznego!
piątek, 18 października 2013
Migdały + mleko w proszku czyli to co lubię najbardziej :)
Każdy wierzy w moc różnych składników lub potraw. Oczywiście rosół, czosnek, czekolada...
Ale ja bardzo mocno wierzę też w migdały i w mleko w proszku.
Pierwsze, że są bardzo zdrowe, drugie, że - ma zbawienny wpływ na moją psychikę.
W dobie, kiedy większość z nas odchodzi od laktozy - ja wsypuję mleko w proszku do ciasta szklankami :) Szczególnie, kiedy świętuję urodziny.
I choć prawdą jest, że placek migdałowy przetrwał najdłużej po urodzinowej imprezie, dla mnie to ciacho bezkonkurencyjne. Także bez mąki :)
Jedyne co bym zmieniła - to ciut mniejsza ilość cukru, szafran nie jest tam zupełnie potrzebny zaś o wiele bardziej przydałaby się szczypta soli
PLACEK MIGDAŁOWY
przepis pochodzi z książki Kuchnia Wegetariańska, wyd. Parragon
ja przygotowuję dużą blachę 40x25 cm z podwójnej ilości składników;
na mniejszą blachę - jedna porcja, jak poniżej
3 jajka
2/3 szklanki zmielonych migdałów
1 3/4 szklanki mleka w proszku
1 szklanka cukru (*można dodać mniej)
1/2 szklanki roztopionego masła
1/4 łyżeczki szafranu (niekoniecznie, lepiej szczypta soli)
płatki migdałów do dekoracji.
Piekarnik nagrzewam do 160 st.
Blachę smaruję masłem i wyklejam papierem do pieczenia.
Oddzielnie ubijam lekko jajka.
W misce mieszam migdały, cukier, mleko w proszku szafran/sól. Suche składniki polewam masłem, mieszam, dodaję jajka - nadal mieszam i przekładam do formy. Piekę 45 minut. Po upieczeniu obsypuję płatkami migdałów.
Smacznego!
***
Było ich 36...
I jedyne poprawne politycznie zdjęcie wieczoru ;)
środa, 16 października 2013
Śląskie w samochodzie. Coś może pomoże :)
Kolor nieba nie pozostawia złudzeń. Poranna mina Karoliny - także.
Do śniadaniówki pakuję jej jedną czekoladkę więcej, może pomoże.
Sama sięgam po większą ilość soku malinowego i kroję imbir do herbaty,
może pomoże.
Wspomnienie wieczoru lekko uśmiecha się do mnie...
- Mamuś, mam jutro test. Pomożesz?
- Jasne Kochanie, robię nam herbatkę i siadamy do roboty...
Na twarzy Córki maluje się szelmowski uśmiech. "Oho, będzie się znęcała nade mną z matmy..." - coś czuję.
- No dobrze Malutka, to co tam mamy za test jutro? - pytam i siadam obok, "będę mistrzynią w dzieleniu z resztą, zobaczysz Ty mały Potworku..."
- Z kozłowania :)))
A po południu między szkołą a zajęciami dodatkowymi nakarmię ją w samochodzie kluseczkami śląskimi. Muszą być cieplutkie, okraszone masełkiem i skwarkami z wysmażonego boczku.
Przepis pochodzi ze zbiorów kuchennych Izy.
KLUSKI ŚLĄSKIE
3/4 porcji ziemniaków (u mnie duża szeroka miska)
1/4 porcji mąki ziemniaczanej
1 jajko
1 żółtko
Ugotowane ( z solą) ziemniaki przeciskam przez praskę do dużej, szerokiej miski - wygładzając ich powierzchnię. Dzielę nożem na 4 równe części. 1 część wyjmuję, odkładam i w to miejsce wsypuję - tyleż samo mąki ziemniaczanej. Szybko dodaję 1 jajko i 1 żółtko, zagniatam ciasto. Formuję wałki, potem kulki, a potem już kluseczki z dziurką.
Gotuję we wrzątku i podaję ze skwarkami.
Smacznego!
czwartek, 10 października 2013
Ciepło, cieplej...curry. Obiad z ziemniaka :)
"Tobie to wystarczy dać ziemniaków i sera, by byłaś szczęśliwa" – śmiał się ktoś kiedyś ze mnie. I dużo w tym prawdy. W domu rodzinnym kulasza, pierogi ruskie, frytki Mamy. W moim domu ziemniaki pieczone, zapiekanki w sosie śmietanowym, pieczywo na ziemniakach i placki.
I tak jak z pomidorami, ponieważ jemy ich dużo – w odmianach ziemniaka lekko się już orientuję i raczej przypadkowo nie kupuję. Wybieram je tak samo jak jabłka czy brzoskwinie, które daję Córce do szkoły.Na bazarku, "po urodzie" i na wagę, w miejscach sprawdzonych.
Korzystając z ziemniaczanej ściągawki u Ani, przypomnę sobie i Wam tylko, że istnieją trzy główne typy ziemniaków: A, B i C oraz dwa określające ich przydatność do konkretnych potraw.
Typ A – sałatkowy – po gotowaniu lub smażeniu pozostaje zwarty, daje się łatwo pokroić. Ziemniaki tego typu nadają się do sałatek, smażenia i zup (zachowują kształt po obróbce termicznej). Do tego typu zaliczamy odmiany: Venezia, Bellinda, Colette, Belana, Regina.
TYP AB - to typ sałatkowy, raczej wszechstronnie użytkowany. W tej grupie mieszczą się takie odmiany jak Tarpan, Frezja, Agata.
Ja zaś sięgam najczęściej po TYP B – ogólnoużytkowy. Po ugotowaniu jest dosyć zwarty, a pod widelcem lekko się rozgniata. Wśród tego rodzaju najbardziej znane to Irga, Irys, Gala ale występują także Colette, Nandina, Red Sonia, Ewelina.
TYP BC jest także wszechstronnie użytkowy ale bardziej mączysty ( m.in. Augusta, Jurata, Elida, Ibis, Arkadia, Bryza, Janka, Fregata)
Ostatni to TYP C – mączysty, idealny do puree, na placki czy frytki. Główne odmiany: Honorata, Centa, Grot, Bzura, Ceza.
I dziś korzystając z Irgi zapiekłam ziemniaczki z słusznej ilości rozgrzewających jesiennych przypraw. Uwielbiam je zapiekać, nie tylko z uwagi na to, że są pyszne. W czasie pieczenia dom wypełnia się cudownym zapachem curry i karmelizowanych warzyw. Większość kompozycji składników, przypraw i wina spotykam w przepisach Nigelli, która zazwyczaj przed pieczeniem marynuje mięsa, ryby oraz warzywa.
A ponieważ strasznie spodobała mi się ziemniaczana zabawa Truskawki i Chilli – na poczet drogich ziemniaków, ukleiłam także lepieja ;)
Lepszy ziemniak w miłym gronie
niż krewetki dzielić z wrogiem
ZAPIEKANE ZIEMNIAKI CURRY z łososiem
na dwie spore porcje
550 g ziemniaków (typu B)
2 pełne łyżeczki curry
1 łyżeczka kuminu
1 łyżeczka czarnuszki
2 małe czerwone cebule
2 korzenie fenkułu
½ szklnki oleju
świeżo mielony pieprz
łosoś 2 x 100 g
marynata do łososia:
2 łyżki sosu sojowego
dwie łyżki wina Marsala
1 łyżeczka musztardy Dijon
świeżo mielony pieprz
Piekarnik nagrzewam do 200 st.
Ziemniaki szoruję, kroję w grubą kostkę. Cebulę i fenkuł – w ćwiartki.
Przygotowuję marynatę do warzyw mieszając olej z curry, kuminem, czarnuszką. Polewam nią warzywa i dokładnie mieszam tak – by przyprawy rozprowadziły każdą cząsteczkę warzyw.
Ziemniaki z dodatkami zapiekam w piekarniku przez godzinę.
Marynuję w sosie łososia i dokładam do na rozgrzaną blachę do ziemniaków – po 30 minutach – na kolejne 30 minut.
Zarówno łosoś jak i ziemniaki powinny mieć złocisty, zrumieniony kolor.
Smacznego!
poniedziałek, 7 października 2013
Tak panie jesień. Krupnik i gorący chleb.
Ładnych kilka lat temu, kiedy ja bardzo dużo pracowałam a moja Córcia chodziła do przedszkola - pamiętam takie jesienne późne, ciemne popołudnie. Umówiłam się z Anetą na szybką kawę, u niej w domu. Nie miałyśmy jeszcze 30 lat.
Mała Karolina na biodro, w samochodzie zostawiłam komórkę bo miałam już dość pracy po godzinach, pamiętam jak bardzo bolały mnie stopy po 13 godzinach w szpilach.
Weszłam do małego mieszkanka na ostatnim piętrze bloku. Maluchy bawiły się w pokoiku, dom pachniał ciepłem, dziećmi i zupą... Aneta nie pytając mnie o nic postawiła przede mną miskę gorącego krupniku... Zupy, której zazwyczaj nie jadłam, nie lubiłam, nie gotowałam...a w tamtej chwili stała się ona wszystkim czego dla Karoli i siebie pragnęłam najbardziej.
W swojej nieprzewidywalności i zawiłości życie dość szybko pozwoliło mi zostać w domu lub przynajmniej pracować dużo mniej. Grabina pachnie i ciepłym chlebem i zupą ale to popołudnie i tęsknotę za domem pamiętam do dziś bardzo dobrze.
Dlatego za każdym razem, kiedy przychodzi pierwsza jesień, moja Rodzina wraca coraz bardziej zmęczona lub ma gorsze dni - nie pytając o nic - stawiam przed nimi miskę gorącego krupniku.
Takiego jak umiem gotować, takiego jak mi smakuje najbardziej.
Podaję go z przepisem na chleb. Przygotowany na podstawie modyfikowanego przeze mnie przepisu na chleb Hamelmana. Jego największą zaletą, według mnie, jest jego miąższ, pełny dziur i wilgotny oraz krucha, cienka skórka. Wystarczy łyżka zakwasu i bardzo mało drożdży.
Kilka dni i można dojść do takiej wprawy w przygotowywaniu tego chlebka - że przestaniecie kupować pieczywo.
Wieczorem nastawiam zaczyn.
Następnego dnia ok. godz. 16 wyrabiam ciasto.
Ok. 19. wyjmuję gorący bochenek z piekarnika.
Cieplutkiego tygodnia Wam życzę :)
M.
KRUPNIK
ćwiartka kurczaka
mały kawałek szpondru wołowego
włoszczyzna
kilka suszonych grzybów
cebula
sól, pieprz, liść laurowy, ziele angielskie
2 kubki kaszy jaglanej
Z mięsa, warzyw, przypraw i grzybów gotuję przez ok. 3 godziny wywar.
Po tym czasie - wszystko wyjmuję z rosołu, na wrzątek wsypuję kaszę jaglaną i gotuję pół godziny.
Mięso, marchewkę, pietruszkę, grzyby - kroję na małe kawałki (lub ścieram na tarce) i dodaję do krupniku.
Smacznego :)
CHLEB PSZENNY na zakwasie żytnim
Na podstawie Golden Raisin Bread Jeffrey'a Hamelmana
porcja na 1 bochenek
wieczorem przygotowuję zaczyn:
85 wody
70 mąki pszennej chlebowej (lub zwykłej pszennej)
1 pełnej łyżki aktywnego zakwasu (ja mam żytni)
dokładnie mieszam, zakrywam w misce folią i odstawiam w ciepłe miejsce
następnego dnia zaczyn łączę z:
296 g przesianej mąki pszennej chlebowej (lub zwykłej)
91 g mąki pełnoziarnistej pszennej
214 g letniej wody
płaską łyżeczką suchych drożdży
2 łyżeczkami soli
W pierwszej kolejności mieszam mąki, dodaję drożdże, sól, potem stopniowo ( ja w mikserze, ale można spokojnie w misce drewnianą łyżką, ciasto jest lekkie i nie jest go dużo) dodaję zaczyn z poprzedniego dnia i wodę. Wyrabiam kleiste ciasto.
Zakrywam folią i odstawiam w ciepłe miejsce na 2 godziny.
Po godzinie - wyrośnięte ciasto przebijam (przekładam je w misce łyżką) i zostawiam pod folią na kolejną godzinę.
Po tym czasie - smarując dłonie olejem (ciasto się nie przykleja tak bardzo), przekładam ciasto na obmączoną stolnicę i składam jak list - na 3 - przekręcając go kilkakrotnie o 90 stopni.
Uformowany bochenek przekładam do miski, delikatnie posmarowanej oliwą i odstawiam na kolejną godzinę.
W tym czasie nagrzewam piekarnik wraz z małym żeliwnym garnkiem do 250 st.
Wyrośnięty chleb szybko przekładam, piekę 45 minut. Studzę :)
Smacznego!
czwartek, 3 października 2013
Po całym dniu...daj mi tylko pieroga :)
- Macie już siewnik??
- Fuck! Jaki siewnik?! Są już przymrozki...zielnik mieli zrobić...
- Tfu, no zielnik, się pomyliłam. Macie?
- Nie, Młoda na razie drzewo robi, to genealogiczne...Robi...czyli robimy
***
- Co Ty masz takie czarne paluchy?
- Uczyłem wczoraj Kamilę dzielenia z resztą i żeby się nie denerwować, siadam z nią do lekcji z całym słonecznikiem...
***
- Jak z nią wczoraj siedziałam nad angielskim to miałam wrażenie, że odgrywamy scenę z Dnia Świra... NIC.
***
- Ja go pytam ile to jest 5 metrów plus 5 metrów a on mi mówi...10 litrów...
Takie to radosne rozmowy rodziców świeżo upieczonych czwartoklasistów. Bywa ciężko, ale przede wszystkim wesoło. A kiedy wieczorem 7-kilowe plecaki naszych dzieci czekają spakowane na rano, można już tylko paść na kanapę z talerzem ciepłych ruskich pierogów.
tu">Przepis mój ulubiony, nauczony przez Mamę. Niezawodny, do wykonania z zamkniętymi oczami...(wtedy też nie przejmujesz się czy pierożek jest ładny czy nieładny ;)
PIEROGI RUSKIE
65 sztuk
3 kubki mąki (przesianej)
1 jajko*
2 łyżeczki soli*
2 łyżki oleju
1 1/3 kubka dobrze ciepłego mleka
Farsz:
600 g ziemniaków, ugotowanych i zmielonych w maszynce
300 g białego twarogu – twardego (może być nawet chudy)
jajko
sól, pieprz – do smaku
Mąkę przesiewam na stolnicę, w środek wbijam jajko, zagniatając dodaję stopniowo sól, olej i mleko. Ciasto powinno być gładkie, delikatnie błyszczące i delikatnie klejące.
Odstawiam do lodówki na czas przygotowania farszu.
Farsz. Przez maszynkę do mielenia przepuszczam ziemniaki razem z białym twarogiem, wbijam jajko, dodaję sól i pieprz do smaku.
Według mnie sekretem dobrego farszu jest jego dobre doprawienie. Nie żałuję soli i pieprzu, ale nie dodaję cebuli – nie lubię, kiedy farsz ciemnieje.
Z ciasta formuję małe placki, które rozwałkowuję na stolnicy i tym razem – wycięłam z nich szklanką kółka, w których umieściłam po łyżce farszu. Sklejam brzegi i wrzucam do garnka z wrzątkiem, wyjmuję po kilku minutach od wypłynięcia.
Gorące pierogi polewam roztopionym masełkiem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)