Na Dobry Początek...

Długo zastanawiałam się nad tym jak zatrzymać chwile, które są dla mnie ważne i cenne.


Obok tych, które zapisuję i ofiaruję kiedyś mojej Córce, postanowiłam zachować także te, które wiążą się z moją pasją jaką jest gotowanie i pieczenie...
Kuchnia jest i była zawsze ważnym elementem tradycji domu moich Rodziców, Dziadków a teraz także naszego Domu Na Grabinie. Jest pełna smaków, które wiążą się z ludźmi, historiami i uczuciami.
Tych, którzy tu trafią zapraszam więc Na Grabinę.

Do domu. Do mojej kuchni.

Pozdrawiam Was ciepło
Monika


wtorek, 29 września 2009

Leniwe. Lepsze niż z przedszkola :)



Nie będę kłamała - zmagam się z czymś bardzo poważnie. Zawzięłam się nad pewnym "prostym" ciastem - ale bardzo chcę, żeby było nie byle-jakie...
To małe wyzwanie sprawia mi wiele radości, ale kosztuje sporo pracy - więc na inne gotowanie zostaje go mało.
Dlatego właśnie, ale też dlatego, że jest to danie, które w domu wprost wielbimy - dziś leniwe. Kluseczki na serku waniliowym "z krówką"- równie mocno ukochanym Na Grabinie :)
Moje leniwe to danie na każdą pogodę, na każdą porę roku i każdą okazje. To także mój "pewniak" jeśli chodzi o dzieci. Wykarmiłam nimi już niejedną ekipę starszych i młodszych i zawsze smakują, co cieszy mnie ogromnie.



Z leniwymi wiążą się dwie historyjki...
Pierwsza to taka, że robię je od kiedy moja Córka o nie poprosiła, bo "takie dobre w przedszkolu jadła..." Cóż może być trudnego w leniwych? Zaczęłam podpytywać to tu, to tam - bo nie wiedziałam.
W odpowiedzi jednak słyszałam: "z takimi paznokciami to kochana nie pogotujesz", "wiesz to długa praktyka, szybkie wyrabianie ciasta", "ja robię na wyczucie...".
Nie dałam się jednak zniechęcić.
A paznokcie - długie - mam od wielu lat i nie zamierzam z nich rezygnować. Jeśli dla kogoś takie właśnie rzeczy jak paznokcie lub wiek są miarą talentu - to cóż, argumentów brak ;)
Kochani - leniwe robię często i zawsze według tego samego przepisu.
Pochodzi on z jednej z moich ukochanych książek kucharskich - "Cecylka Knedelek czyli książka kucharska dla dzieci" autorstwa Joanny Krzyżanek.
To, obok mojej Drogiej Nigelli, dla mnie ogromna skarbnica przepisów...na leniwe, na bułeczki, na zupy, sałatki i różne dziwne dziwności. Cecylka Knedelek to dziewczynka, która gotuje razem ze swoją gąską Walerią. Obie bohaterki lubię bardzo i całe ich sąsiedztwo również - bo mieszkają w...Starym Knedelkowie, w dużym domu przy ulicy Naleśnikowej 6.
Obok przepisów - w przepasłej książce pełno jest historyjek i perypetii małej Cecylki i gąski Walerii. Przepisów jest zaś bez liku :)
Spokojnie tą książkę polecę także tym, którzy dzieci nie mają, ale ulica Naleśnikowa w Knedelkowie - budzi w nich uśmiech.
Książka jest niezwykła, dla mnie niecodzienna i bardzo niedziejsza. Autorzy nie postawili tu na kunszt fotografii kulinarnej. Postawili na pomysły. Poszli swoją własną drogą i mnie ta droga szalenie się podoba!
To Cecylka - nauczyła mnie - jak bez względu na to czy mam 5 lat czy 32 i długie paznokcie - zrobić najlepsze leniwe pod słońcem!
I za to pięknie dziękuję :)
M.

Przepis podaję w oryginale...


LENIWE PIEROŻKI
czyli obiad leniuchów

Przygotuj: serek homogenizowany, sześć średnich ziemniaków, ugotowanych przed chwilą w łupinkach, dwa jajka, dwa kubki mąki, szczyptę soli oraz (!) stolnicę, garnek, łyżkę cedzakową, sitko do przesiewania mąki, maszynkę do mielenia, miskę, kubek, drewnianą łyżkę, talerz, nóż, deskę do krojenia.

Wbij jajka do kubka. Obierz ciepłe ziemniaki z łupinek, zmiel je, używając maszynki.
Wyłóż ziemniaczaną papkę na stolnicę dodaj przesianą mąkę, jajka, szczyptę soli i serek homogenizowany. Szybko zagnieć ciasto. Jeśli będzie zbyt miękkie, dodaj trochę mąki i jeszcze raz je zagnieć.
Uformuj z ciasta wałeczek i pokrój go na plasterki. Zagotuj w garnku wodę ze szczyptą soli, a kiedy zacznie wrzeć, ostrożnie wrzucaj do niej pierożki.
Gdy wypłyną na powierzchnię, policz do stu i delikatnie wyłów je łyżką cedzakową. Ułóż na talerzu.

Smacznego
M.
:)

niedziela, 27 września 2009

Tarta z jabłkami. Zapach domu...



Zapach domowego ciasta, chleba, gorącej zupy - zmienia człowieka.
Nawet kiedy jestem bardzo głodna, a w sklepie owiewają mnie najróżniejsze zapachy, mylslę o tym co mam w domu. I chcę się tam znaleźć jak najszybciej.
Podobnie moja Rodzina.
Zapach pieczonych jabłek kojarzy mi się z domem bardzo mocno. Słodkie, soczyste - kojące jedzenie...
Uwielbiam wszystkie szarlotki, jabłuszka - duszone, zapiekane i smażone plackach... Uwielbiam wszystkie jabłka, które w przeciwieństwie do pomidorów - można jeść ze smakiem przez cały rok...
Choć ja - i te niesmaczne pomidory jem...:)

Przepis na tartę pochodzi z mojego archiwum miesięczka Kuchnia nr 9/116 z września 2004 roku. I co się rzadko zdarza nic go nie zmieniałam. Prawie :)
M.

TARTA Z JABŁKAMI
250 g mąki pszennej
140 g miękkiego masła
szpypta soli
1/2 szklanki zimnej wody
masło do smarowania formy
8 jabłek (ja zużyłam 6)
150 g cukru do wypieków
2 jajka
250 g śmietanki (wykorzystałam tylko 200 g)

Mąkę przesiewam na stolnicę, siekam z masłem i szczyptą soli. Dodaję zimną wodę i szybko zagniatam ciasto. Odkładam do lodówki na ok. 2-3 godziny.
Piekarnik nagrzewam do 180 st.
Formę o średnicy 28-30 cm, smaruję masłem. Wyklejam nią ciasto, gęsto nakłuwając widelcem. Jabłka pokrojnowe w plasterki, układam koliście.
W dzbanku mieszam śmietankę, jajka i cukier. Zalewam nimi tartę z jabłkami.
W przepisie jest podany czas pieczenia - 30 minut. Moja tarta potrzebowała prawie godziny (na ostatnie 15 minut okryłam ją folią od góry). Obserwowałam nie tyle stopień zrumienienia jabłek ile konsystencję kremu ze śmietanki. Kiedy zaczął być błyszczący i lekko złotawy - uznałam, że już :)
Wkrótce tartę zrobię jeszcze raz.
Tym razem - dodam jej odrobinę skórki pomarańczowej, łyżeczkę soku z cytryny i kilka kropel ekstraktu waniliowego.
Smacznego.
M.

wtorek, 22 września 2009

Chleb pszenny. Nowy w Rodzinie





O ile w przypadku ciast i ciasteczek - cieszy mnie jednorazowy efekt - czyli... czy mi się uda czy nie - o tyle w przypadku chlebów jestem strasznie wymagająca, marudna, przesadnie krytyczna i dążę do ideału...Może wydaje się to męczące, ale dla mnie chleb to pasja i wkładam w niego na prawdę całe serce.
Od lat korzystam z kilku, sprawdzonych wiele razy przepisów.
Piekę co drugi dzień, czasami codziennie. Najczęściej jest to Nasz Chleb z Grabiny, do którego proporcje mąki układałam sama, bez drożdży na bardzo mocnym zaczynie, który dostałam w prezencie.
W naszym domu równie często pojawiają się: pszenno-żytni chleb polski, chleb orkiszowy na miodzie. Już bardzo rzadko - ale czasami, z wielkiego sentymentu także San Francisco - pierwszy chleb, który upiekłam.

Wczoraj, po kilkunastu pieczeniach, do Rodziny dołączył bardzo szybki, bardzo prosty, na zakwasie i małej ilosci drożdży - biały chleb pszenny.
Jak na załączonym obrazku widać - jest to najzwyklejszy chlebek, bez efektów specjalnych. Ale to chleb wyjątkowy, ponieważ:
- jest błyskawiczny (3.5 godziny)
- nie jest wymagający (potrzebny tylko 150g zakwasu)
- jest mokry i lubi moje dodatki - czyli kmin rzymski, mak, siemię lniane...



Na wszystkie chleby, za wyjątkiem naszego chleba - przepisy brałam od Liski i tam je znajdziecie.
Ci, którym wydaje się, że pieczenie chleba to "wyższa szkoła jazdy" - daję słowo: TAK NIE JEST.
Potrzebujecie zakwasu, według mnie najlepiej żytniego (mój zakwas = woda + mąka żytnia; mieszamy, odstawiamy; mieszamy dwa razy dziennie; co drugi dzień dokarmiamy mąką i wodą, w równych proporcjach; ma mieć konsystencję gęstej śmietany). Ale przepisów na zakwas jest więcej, zapewne ci, którzy pieką - mają własne opinie i ja je oczywiście szanuję.

Kochani, powiem Wam, że każdy nowy chleb, którego "jestem pewna" jest moim małym-wielkim sukcesem.
Bo to kolejny, dobry, Nasz.
A zaczynałam od tego, że przez dwa lata piekłam TYLKO jeden chleb - San Francisco. I on mnie do szczęścia wystarczał :) Dziś cieszę się, że spróbowałam i poszłam dalej. Dziękuję Ci E. :*
M.



###
CHLEBY, KTÓRE PIEKĘ...

CHLEB Z GRABINY
ok. kilogramowy bochenek

400 g mąki pszennej chlebowej typ 850
150 g mąki żytniej typ 720
150 g mąki pszennej typ 1850
ok. 250 g zaczynu

700 ml wody
niepełna łyżka gruboziarnistej soli
duża szczypta kminu rzymskiego
po dużej garsci: siemienia lnianego, pestek dyni, słonecznika

Wszytsko wyrabiam mikserem na wolnych obrotach.
Porcję (ok. 200 g) odkładam na następny wypiek.

Ciasto przekładam do dwóch keksówek lub garnka rzymskiego-
wysmarowanych olejem i wysypanych otrębami; wierzch smaruję olejem, obsypuję makiem i odstawiam do wyrośnięcia na 6-7 godzin;
Piekę 60 minut: 10 minut w temp. 220, potem - 200 stopni.






SAN FRANCISCO



CHLEB ORKISZOWY NA MIODZIE



CHLEB PSZENNO-ŻYTNI, tzw. chleb polski



###
Tylko jeszcze słowo o dwóch rzeczach, bez których nie chciałabym już piec...
To moja Porsch'awka (Kitchen aid) i kmin rzymski.
Oczywiście potrzebna jest mąka i wiele innych dodatków, ale jakby się paliło (a rodzina byłaby bezpieczna :) to zabieram ze sobą mikser i kmin :D

Tych, którzy dotrwali do końca ;) całuję mocno!
Monika



Cytrynowa babka. Z owocami




Małe K: - O BABKA!
Ja: - Fajna?
K: Tak. Mogę zamiast żurku :D ??? Jadłam obiad w szkole. Znaczy szpitalkową surówkę
- Jaką?!
- No szpitalkową. Tą co w szpitalu jadłam.
- Ale miałaś wtedy 2.5 roku! Nawet nie pamiętam czy coś tam jadłyśmy. Chyba
nie...
- Tak. Pyyyyycha. Marchewka z groszkiem. Umiesz taką?...ale bym zjadła...
- Chyba z masłem i trochę mąki...ja ostatni raz to w szkole jadłam...
- To daj już tą babkę...



Długo szukałam przepisu na babkę. W większości babki tzw. piaskowe są dla mnie za suche, a już jednodniowe - nie do zjedzenia. Zamarzyło mi się ciasto puszyste ale mokre, jeszcze z letnimi owocami i "przełamane" w smaku. Ponieważ uwielbiam Lemon cake, na który przepis podała Liska - przepis ten potraktowałam jako bazę, troszkę kombinując. Ciasto nadal oczywiście jest proste i błyskawiczne, a największą trudność (dla mnie) stanowi starcie skórki z dwóch cytryn :) ...



BABKA CYTRYNOWA
Z OWOCAMI
podstawa: Lemon cake Liski


200 g miękkiego masła
150 g cukru
4 jajka
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
sok z 1 cytryny i skórka starta
z 2 cytryn
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki soli
80 g mielonych migdałów
280 g mąki pszennej, przesianej
2 brzoskwinie pokrojone w małe
cząstki



Piekarnik nagrzewam do 180 stopni. Formę na babkę o średnicy 22 cm, smaruję masłem i obsypuję bułką tartą.
Masło ucieram z cukrem na puszystą masę.
Odzielnie ubijam pianę z białek, ze szczyptą soli.
Do masy jajecznej powoli dodaję żółtka, sok i skótkę z cytryny, mąkę połączoną z proszkiem o pieczenia oraz migdałami, esencję.
Na sam koniec - drewnianą łyżką dodaję ubitą pianę z białek - delikatnie mieszając.
Ciasto nie powinno być lejące, ale puszyste - o konsystencji - dobrze napowietrzonego kremu. Dodaję owoce - delikatnie mieszam i przekładam do formy.
Piekę 50 minut. Przez ostatni 10 minut osłaniam babkę folią, by nie przypiekła się za bardzo. Ostudzoną wyjmuję z formy.
Smacznego!
M.


###
A tak wyglądało moje Lemon cake, które jakiś czas temu upiełam zgodnie z przepisem Liski.

czwartek, 17 września 2009

Aromatyczna oliwa. Czas: 2 minuty :)


DOMOWA AROMATYCZNA OLIWA

Oczywiście nie jest to żaden przepis. Po prostu oliwa.
Ale taka, bez której nie lubię gotować.
Choć po szafkach i koszykach czekają oliwy
aromatyzowane "gotowe" - truflowa, z bazylią,
czosnkowa, olej sezamowy - to po tą sięgam
najczęściej.
Przygotowuję ją od bardzo dawna, zawsze w ten sam
sposób: kupuję najlepszą "extra vergine" na jaką mnie
stać, dwie papryczki pozbawiam ogonków i oczyszczam z
gniazd nasiennych, dodaję kilka gałązek rozmarynu
i kolorowy pieprz (w połowie stłuczony w moździerzu,
w połowie - całe ziarna), garstkę suszonej bazylii.
* kiedyś dodawałam świeży czosnek ale już wiem,
że od niego - zarówno oleje jak i przechowywane
dressingi - szybko się psują
* oczyszczenie papryczek jest konieczne -
ich zostawienie grozi...pleśnią :)
M.

###
Ps. Od miesiąca w ciemnych czeluściach szafki kuchennej, na swoją Premierę czeka esencja waniliowa własnej produkcji. Miałam ogromne opory żeby ją robić, ale skumulowanie sporej ilości lasek wanilii mnie przekonało. Obaczymy. Pachnie już bardzo dobrze...Gorzałką :P. Jest mocno jeszcze alkoholowa, ale już waniliowa.

wtorek, 15 września 2009

Muffinki z migdałami i wiśniami. Na małe i duże łzy...






A oto dowód na to, że każdy, jeśli bardzo chce, potrafi zrobić coś wyjątkowego. Tych muffinek nie robilam ja. Ale zrobiono je dla mnie. Kiedy było już dobrze po godz. 22,a łzy kapały na poduszkę. Kiedy schowałam się pod kołdrę i chciałam uciec przed decyzją, w której każdy wybór jest zły.
On: - No ale co by Ci poprawiło humor?
Małe K: - Dasz radę Mamusia. Już dawałaś. Nie wolno się poddawać, sama tak mówisz...
On: - Winka? Naleśnika?.... No...

Ja (zasmarkana i zabeczana): - Muffinkę. Taką z wisienką.
On blady. Karola, podskakuje na łóżku - uwielbia gotować.



Ale dali radę. Zrobienie tych muffinek zajęło im kwadrans.
Ze swojego kajecika przedyktowałam im przepis, który spisałam od Asiejki - i znajduje się tu.
Lubimy muffinki, szczególnie z dodatkiem białej czekolady.
Te - były dla nas zupełnie nowe i zupełnie wyjątkowe. Zapamiętam je na bardzo długo.
Tak jak pierwsze żołędzie, które następnego dnia Karolinka przyniosła dla mnie ze szkoły...
Dziękuję.






Decyzję - trudną, ale podjęłam. Znów podniosłam sobie poprzeczkę, wiem, że podkręcam kolejną śrubkę, choć obiecywałam, że już koniec. Że będę porządniejszą panią domu, że będę więcej pracowała, zarabiała a nie rozwijała swoje pasje.
Wiem, że będzie bardzo trudno pogodzić dodatkowe zajęcia z moimi obowiązkami, że czekają mnie bardzo trudne cztery miesiące ale... chyba jeszcze nie czas na rezygnowanie z...marzeń.
Nawet jeśli się nie uda, to nie będę żałowała, że nie spróbowałam...
M.

piątek, 11 września 2009

Makaron z pomidorami, papryką i Halloumi



Dobry obiad. Późniejszy, bo wcześniej mała zupka już była. Sycący, soczysty i pomidorowy ale na pewno nie ciężki.
Inspiracją były przepisy Nigelli z "Nigella ekspresowo", ale z moimi modyfiakacjami. Najistotniejszą było upieczenie papryki i dodanie jej do makaronu razem z pomidorami (tu zainspirowała mnie Bea i jej paprykowe opisy, mmmmmniam :)). Zrezygnowałam z dodania wódki - bo nie była to kolacyjka dla dwojga tylko obiad rodzinny. I choć alkoholem lubię podlewać mięsa, desery i owoce - to są pewne granice szaleństwa :)
I jest tu znów owczo-kozi Halloumi, który bardzo nam przypadł do gustu.
Moje sześcioletnie dziecię zjadło z wielkim apetytem.

FUSILLI Z SEREM
Składniki na ok. 4 porcje

250 g kostka sera Halloumi
1/3 szklanki oleju czosnkowego
łyżka soku z limonki
3 łyżki posiekanej natki pietruszki
pieprz (nie solimy - serek jest słony)

3 szklanki suchego makaronu fusilli - przygotowanego zgodnie z instrukcją na opakowaniu
2/3 szklanki pomidorów podsuszanych, z oliwy
1 duża papryka
parmezan
3 łyżki posiekanej natki pietruszki
1 łyżeczka cukru
sól, pieprz - świeżo mielone do smaku
duża łyżka mascarpone

ewentualnie - 50 ml wódki (do marynowania pomidorów)

Nastawiam piekarnik na 180 st.
Kiedy się nagrzeje upiekę w nim paprykę - ok. 12 minut (do pojawienia się ciemnych przebarwień).
Pomidory drobno siekam, doprawiam solą, cukrem, pieprzem i odstawiam na czas gotowania makaronu ( w tym momencie można dodać alkohol).
Upieczoną paprykę, obieram ze skóry i dodaję do pomidorów.

Po ugotowaniu, makaron wrzucam z powrotem do garnka i jak radzi autorka - mieszam z serkiem, zostawiając na średnim ogniu.
Dodaję pomidory, natkę i paprykę, dokłądnie mieszam. Posypuję parmezanem i jeszcze chwilę trzymam w cieple...

W średniej wielkości misce mieszam olej, sok z limonki, pieprz oraz pietruszkę. Ser kroję w plastry, potem na mniejsze kawałki (wedle uznania).
Halloumi smażę na rozgrzanej patelni - z obu stron, tak by nabrały złotego koloru (trwa to chwilkę), odwracam je dwoma widelcami.
Usmażone kawałki sera wkładam do miski z olejem i natką, mieszam i dodaję do makaronu.
Smacznego :)
M.




###
Moja córka ma dziś już 6 lat i wygląda "w sam raz". Ma doskonały apetyt, je bardzo NATURALNIE - kiedy jest głodna je, kiedy jest pełna - nie je, miewa zachcianki na słodkie, ostre - ale wystarczy jej kilka kęsów by zaspokoić taki "smak". Nie ukrywam imponuje mi to ogromnie - i sama bym chciała mieć takie czerwone światełko, zanim sięgnę po trzecią muffinkę :P
Jednak jak dziś pamiętam czas, kiedy jeszcze trzy lata temu obydwie siedziałyśmy nad talerzem i liczyłyśmy łyżki...
Karolita nie znosiła "bardzo zdrowych warzywnych zup dla dzieci", nie cierpiała duszonego mięska, nigdy do pyszczka nie wzięła kaszy a jej biedna mama (czytaj: JA!!!) studiowała działy kulinarne*** miesięczników dziecięcych, książek o pielęgnacji dzieci... i odchodziła od zmysłów.
Czytałam (i płakałam ;) ):
- do zupy dodaj jajko
- do każdej zupy dodaj masło
- duś rybę bez soli
- nie używaj: ostrych przypraw, czosnku, cebuli minimalnie
- rób lane kluseczki

Nic jej nie smakowało. Tylko pomidorówka. Reszta to była mordęga...
I najgorsze w tym wszytskim było to - że ja też bym tego nie jadła! Z miłością tylko prosiłam "Karol to całkiem niezłe, proszę to jak paliwko dla Ciebie"...
I tak żeśmy się męczyły razem, do czasu...
Do czasu, kiedy mała Karola złapała z naszego talerza pierwszy kawałek sushi, do czasu, kiedy mój Mąż nakarmił ją kiełbasą z ogniska, do czasu kiedy zajadała się zupą z porów i kremem z groszku. Do czasu, kiedy wyjadła paluszkami całe tiramisu i wylizała miski po masach serowych, które wykorzystuję do torów.
Zdjęłam embargo na Nutellę, kakao, czekoladę z okienkiem :D.
Sama odrzuca żelki, cukierki, chipsy.
I je - lepiej, mądrzej, najzdrowiej z nas wszystkich. A przede wszystkim smacznie...

*** co do działów kulinarnych. Dla mnie wyjątkiem były i są przepisy Pani Agnieszki Kręglickiej, która od lat publikuje w miesięczniku Dziecko. Jako mama dwójki małych smkoszy, a według mojej opinii - także bardzo dobry restaurator - rzeczywiście poleca smaczne potrawy. Wypróbowaliśmy ich wiele - w domu, na podstawie przepisów a także we wszystkich warszawskich restauracjach Państwa Kręglickich.

Zupa z porów i ziemniaków. Szybko i do syta




Szybka gorąca, sycąca. Smaczna, aromatyczna - jeszcze w trakcie gotowania pobudza apetyt niesamowitym zapachem podsmażanych ziemniaków oraz porów. Lekko ostrawym, maślanym...
Przygotowuję ją dość często. Wpadamy do domu, masełko wrzucam do sporego, szerokiego garnka; podsmażam ziemniaki, pory, zalewam bulionem, doprawiam ziołami i śmietanką... Po zjedzeniu miseczki - nikogo już nie ciągnie do podgryzania, przekopywania spiżarni i potajemnego podżerania chrupek kukurydzianych. Jest czas na przygotowanie Z PRZYJEMNOŚCIĄ dania głównego...
Przepis na zupę pochodzi od Liski i znajduje się tu.
Smacznego!
M.

środa, 9 września 2009

Pierogi ze śliwką. Troszkę kanciaste...





To zabawne jak uczucia nami kierują, jak bardzo zmieniają punkt widzenia.
Mają władzę, której tak świadomie się poddajemy. Dobrze jeśli są szczere, uczciwe i dodają skrzydeł...a przede wszystkim są równie prawdziwe po obu stronach...

Nie lubię pizzy, a wieczorem na jedno „mamusiu poproszę...” zrobiłam pizzę, mając lodówkę wypełnioną po brzegi...
Nie jem prawie mięsa – ale kupuję dla Niego najładniejszą Żywiecką podsuszaną, jaką znajdę.
Nie jadam słodkich pierogów, klusków, itp. a dziś ukleiłam pierożki ze śliwkami :)
Pierożki kryją małą tajemnicę.
Otóż wykonałam je z zamrożonego *** ciasta pierogowego, które zostało mi po pierogach ruskich (tu przepis).
Taki sposób sklejania pierożków, właśnie ze śliwką - widziałam kiedyś u Asi z Kwestii Smaków.
Na ok. 0.7 kg ciasta użyłam ok. pół kilograma śliwek.
W moim wypadku – użyłam „swojego” ciasta pierogowego, pociętego na paski, a następnie kwadraty. Do każdego włożyłam ¼ śliwki „umoczonej” w brązowym cukrze. Skleiłam boki.
Gotowałam we wrzątku, wyjmowałam kilka minut po wypłynięciu.
Podałam z odrobiną masełka i śmietaną.
M.


###
Pierożki wyszły bardzo smaczne. Ciasto nadal było delikatne, nadzienie miękkie ale nie rozpadające się, ale... nie polecam Wam zamrażania takiego ciasta. Być może to akurat moje tak przeszło przemianę – ale – nie podobało mi się to, że było troszkę ciemniejsze, a miejscami pojawiały się na nim mikroskopijne pęcherzyki powietrza. Prawdopodobnie nikt poza mną tego nie zauważył, ale zrobienie świeżego ciasta pierogowego trwa pewnie z 7 minut - więc lepiej sięgać po świeże.
Każda/ każdy kucharzący ma swój zasobnik z akcesoriami, gadżetami a także zajezdnią robotów, maszynek i innych. Ja obok tych wszystkich „narzędzi” mam coś bez czego w kuchni obejść się nie umiem – TETRA.
Bielusieńkie, duże i porządne pieluchy tetrowe. Stawiam na nich formy z chlebami, okrywam bochenki, ciasta drożdżowe, bułki, pierogi przed wrzuceniem do wrzątku... a na koniec dnia...pucuję nimi swoją Porsch’awkę (od Porsche – tak nazywam swojego czerwonego Kitchen Aid :D)
A z racji tego, że jako młoda matka – byłam przez chwilę święcie przekonana, że będę używała więcej tetry niż pampersów (przeszło mi chyba po dwóch dniach :P ) mam zasób jak oddział noworodkowy. Po 6 latach ciągłej eksploatacji – z czego pewnie ze 200 zakosił mi J. przy okazji budowy domu i czyszczenia samochodu (!!!) – zostało mi jeszcze duuuużo.
:)
Buziaki
M.


Krem z marchewki. Na ostro :)




Chłodne wieczory i poranki sprawiły, że coraz chętniej sięgam do rozgrzewających potraw. Na Grabinie pierwsze dni września to bardzo intensywny czas pracy - każdy z nas ma dużo obowiązków, wracamy czasami późno i wtedy najlepszym jedzeniem jest miseczka gorącej, sycącej zupy.
Tak, jak już pisałam, zupy, choć gotuję od dawna - jem od niedawna.
Dziś kolejny krem - pikantny krem z marchwi wg. przepisu Liski. Przepis znajdziecie tu.
Moja zupka była większa - użyłam więcej marchwi, ostrożnie - ale nieco więcej przypraw i oczywiście ciut ją zakwasiłam i dałam szczyptę cukru (zastanawiam się czy to nie taka moja magiczna czynność, która może niewiele daje, ale w moim przekonaniu nadaje smak jaki lubię ;) )
Zazwyczaj podaję do kemów grzanki z chleba lub groszek ptysiowy, ale tym razem, wymyśliłam coś bardzo szybkiego a innego - trójkąciki z ciasta francuskiego.
Wyjęłam z lodówki gotowe ciasto, odczekałam chwilę aż się odrobinę odmrozi, rozwałkowałam, pokroiłam na trójkąty, posmarowałam rozmąconym jajkiem, posypałam grubą solą i makiem i piekłam 10 min w 180 st.
Krem był wyśmienity, a chrupiące trójkąty zniknęły w ciągu chwili.
Polecam Wam to połączenie.
Smacznego
M.

###
Tak jeszcze słówko o zupach. Rzadko korzystam z gotowych, sproszkowanych warzywnych rosołów (kupuję je w sklepach eko, podobno nie mają chemii - tylko same wysuszone i sproszkowane warzywa, PODOBNO :)Ale i tak nie mam do nich przekonania. Są bardzo słone i mają niepokojąco intensywny kolor... Ale pewnie się czepiam.
W każdym razie lubię bardzo świeże zupy, rzadko jemy tą samą drugiego dnia. A jest nas Troje, więc wielki gar rosołu byłby następnego dnia do wylania.
Dlatego w weekend gotuję zazwyczaj właśnie wielki gar wywaru ze sporą ilością włoszczyzny, ziół i grzybów, a kiedy wystygnie dzielę go na porcje i przynajmniej trzy zamrażam. W tygodniu co drugi dzień sięgam po wywar i szykuję z niego kolejną świeżą zupkę :)
Tak jak ze wszystkim i to jest kwestia wprawy i odruchu :)
:) M.

niedziela, 6 września 2009

Tarta z ricottą. Jeszcze kilka malin...






- A wracając, kup proszę ładne kwiaty, takie w kolorze malin.
..po powrocie...
- Dlaczego kupiłeś czerwone kwiaty?!
- Nie są czerwone są pąsowe... jak maliny.
- Maliny są malinowe. Róże są pąsowe.
Stoimy naprzeciw siebie a małe K. patrzy na nas skołowane. Dyskusja jest zupełnie abstrakcyjna...ale iskry unoszą się w powietrzu.
Skąd się biorą? Tak nagle. Pięć minut temu ich tu nie było. Ale mam na nie sposób... Często działa...
- Zjesz kawałek ciasta?
- Jasne. Robimy zdjęcia...?
Tak. Robimy. Iskry spadają na ziemię, nie trafiając w nas...nie tym razem.

Tarta była smaczna i ją polecam. Moja rodzina częstowała się nią przez weekend i bardzo sobie chwaliła. Serowe wypełnienie tarty jest bardzo leciutkie, wręcz puszyste (ale nie jest to pianka), delikatnie słodkie – więc spokojnie można dodać odrobinę czekolady lub cukru pudru na owoce.
Dla mnie ciut za mało „serowa” – uwielbiam serniczki, a to nieco lżejsza konstrukcja ;). W oryginalnym przepisie autor poleca krótkie schładzanie – ja chłodziłam przez całą noc i na drugie śniadanie, do kawy – była idealnie „związana” choć nadal lekka.
Oryginalny przepis "tarta z ricottą i wisienkami amarena" pochodzi z książki Aldo Zilli "Łatwa kuchnia włoska".
Tartę dekorować można różnymi owocami: malinami, borówkami, wiśniami (zimą z zalewy), prażonymi migdałami a nawet kulkami czekoladowymi Milki ;)






TARTA Z RICOTTĄ. I OSTATNIMI MALINAMI...

250 g sera ricotta
3 łyżki cukru pudru
300 ml śmietany kremówki
owoce i czekolada do dekoracji

ciasto:
175 g mąki pszennej, przesianej
2 łyżki cukru pudru
100 g schłodzonego masła, pokrojonego w drobną kostkę
2 żółtka
2 łyżki zimnej wody

W pierwszej kolejności robię ciasto. Mąkę przesiewam do dużej miski, dodaję cukier. Następnie, jak podaje autor: „ wcieram w nie masło, koniuszkami palców, aż mieszanka będzie przypominać drobną bułkę tartą” Trwa to ok. 5 minut.
Dodaję żółtka, wodę i mieszam energicznie widelcem, a następnie wyrabiam ciasto rękoma. Krótko – ok. 3 minuty. Schładzam w lodówce ok. 30 minut.
Piekarnik nagrzewam do 200 st.
Ciasto rozwałkowuję i wyklejam nim, lekko obsypaną mąką formę do tarty (moja miała 24 cm). Nakłuwam widelcem.
Ciasto przykrywam papierem do pieczenia i wysypuję na nie fasolę. Piekę razem 15 minut. Po 15 minutach, zdejmuję papier i fasolę i dopiekam jeszcze 10 minut aż ciasto nabierze złotawego koloru.
Odkładam do wystygnięcia.

Krem z serka: ricottę (schłodzoną) wrzucam do miski razem z cukrem pudrem i ucieram aż masa będzie gładka i puszysta.
W drugiej misce delikatnie ubijam śmietanę (nie na sztywno). Składniki łączę, mieszam drewnianę łyżką. Wykładam na wystudzony spód.
Dekoruję.
Smacznego.



###
Ps. Połączenie malin z delikatnym, białym serkiem jest jednym z moich ulubionych. Nie tak dawno temu przygotowałam „Ptasie mleczko” według przepisu Asi z Kwestii Smaków. Jednak z racji tego, że wydało mi się „baaaardzo niedoskonałe” nie zamieszczałam go. Może jednak na pożegnanie lata i ono znajdzie tu swoje miejsce :)
Ciasto było mocno letnie, soczyste i delikatnie słodkie.
Polecam a przepis jest tu.


piątek, 4 września 2009

Risotto z Halloumi, rukolą i pomidorami




Czas już na ciepłe jedzenie. Poranki i wieczory przeszywają chłodem, także niebo nad Grabiną ma już taki zimny odcień...
Jednak na zimną jesień jest jeszcze czas. Czas, żeby się przygotować, przestroić, poszukać cieplejszego swetra.

Dobrym, ciepłym i domowym jedzeniem jest dla mnie zawsze risotto. I choć zrobiłam ich już sporo, wciąż nie wiem, który z przepisów na podstawowe przygotowanie ryżu jest lepszy. Ten, który przytoczę, w oryginale ma z pewnością zbyt krótki czas gotowania ryżu - jest to 18-20 minut. Ja dolewałam bulion przez jakieś 30 minut i nie byłam pewna czy to "już". Wyszło bardzo dobre, pewnie też dlatego, że mieszanka rukoli, pomidorów i sera ( w tym przypadku był to Halloumi) to moje ulubione smaki :) Gorące risotto zniknęło w 10 minut, a porcji do zdjęcia trzeba było strzec.

RISOTTO Z HALLOUMI, RUKOLĄ I POMIDORAMI
porcja dla 4 osób

1 litr bulionu
100 g masła
1 duża posiekana cebula
1 liśc laurowy
350 g ryżu do risotto - arborio lub carnaroli
200 ml wytrawnego białego wina
100 g koziega sera - ja użyłam sera Halloumi - 3/4 pokroiłam w kostkę, zostawiając jeden plaster, który podzielony na kawałki - zostanie upieczony
100 g pomidorów suszonych w zalewie, odcedzonych i pokrojonych w drobne paski
50 g posiekanej rukoli
25 g świeżo startego parmezanu
sól i pieprz - świeżo mielone, do smaku












Przygotowuję litr bulionu - w moim przypadku bezmięsnego. Roztapiam 3/4 masła na dużej patelni, dodaję cebulę i liść laurowy.
Kiedy cebulka jest miękką, powoli dodaję ryż - tak by pokryć masłem wszystkie ziarenka. Dodaję białe wino, gotuję 2 minuty, aż wino wyparuje - ciągle mieszając. Powoli - mieszając - dodaję łyżkę wazową bulionu - gotuję i mieszam, aż cały płyn zostanie wchłonięty i tak aż do wyczerpania bulionu - nie krócej jednak niż 30 minut.
W tym samym czasie nagrzewam piekarnik do 180 st. Plaster sera dzielę na ilość kawałków odpowiadających ilości porcji.
Ser opiekam kilka minut w rozgrzanym piekarniku (na folii).
Pod koniec gotowania ryżu, delikatnie zmniejszam ogień pod patelnią i dodaję pokrojone składniki - pomidory, ser, rukolę - energicznie mieszam widelcem - nie dopuszczając do tego by ser się roztopił. Zdejmuję z ognia, dodaję garść parmezanu.
Układam kawałeczek sera i dekoruję rukolą.
Smacznego!
M.

Na podstawie przepisu Aldo Zilli, z książki "Łatwa kuchnia włoska", z moimi modyfikacjami.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...