Na Dobry Początek...
Długo zastanawiałam się nad tym jak zatrzymać chwile, które są dla mnie ważne i cenne.
Obok tych, które zapisuję i ofiaruję kiedyś mojej Córce, postanowiłam zachować także te, które wiążą się z moją pasją jaką jest gotowanie i pieczenie...
Kuchnia jest i była zawsze ważnym elementem tradycji domu moich Rodziców, Dziadków a teraz także naszego Domu Na Grabinie. Jest pełna smaków, które wiążą się z ludźmi, historiami i uczuciami.
Tych, którzy tu trafią zapraszam więc Na Grabinę.
Do domu. Do mojej kuchni.
Pozdrawiam Was ciepło
Monika
niedziela, 18 kwietnia 2010
Ryba w warzywach.
Potrzeba normalności.
W wyłączonym telewizorze. Nieodebranym telefonie, ciepłym obiedzie z Rodzicami, czekoladce zjedzonej po godz. 22.
Wokół mnie coraz mniej "napiętych" na cokolwiek. Coraz więcej celebrujących życie. Po cichu, rodzinnie.
Na Grabinie sadzimy kwiaty, myjemy zabawki ogrodowe po zimie, piekę chleby, które pękają zbyt mocno i chałki, które znikają za szybko...
Mama uczy mnie i moją Córkę jak sadzić małe krzewy, w jakich odstępach bratki, gdzie najlepiej niezapominajkom i dlaczego hiacynty zakwitną dopiero...na wiosnę przyszłego roku.
Niedawno równie szybko jak chałka zniknęła ryba w warzywach.
Lekko podsmażona, potem duszona z aromatycznymi warzywami i kilkoma dodatkami.
Pyszna za zimno, na ciepło, bez chleba, na chlebie...jak lubicie.
Zresztą to takie danie, na które pewnie każdy ma własny przepis i smak :)
RYBA DUSZONA W WARZYWACH
400 g białej ryby
2 łyżki oleju
1 duża cebula
2 marchewki
1 pietruszka
1 papryka
1/2 kubka przecieru pomidorowego
sól, pieprz do smaku
ok. 2/3 łyżeczki cukru
1 łyżka octu winnego
Rybę podsmażam na oleju, chwilę.
Warzywa kroję drobno (ale niekoniecznie równo), podsmażam i duszę w garnku - ok. 10 minut. Następnie do warzyw - dodaję rybę, przecier, przyprawy, duszę. Na koniec dodaję cukier i ocet, mieszam, chwilkę podgrzewam.
Smacznego :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
wyglada doskonale :)
OdpowiedzUsuńWspaniała, uwielbiam taką rybkę:)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia MOnisiu:)
U mnie kwiatki na balkonie posadzone, telewizor wyłączony na stałe (bo go po prostu nie mamy). A Twoja ryba w warzywach wygląda pysznie - to chyba pomysł na obiad dla mnie.
OdpowiedzUsuńMiłego poniedziałku życzę.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńojej zazdroszczę tych wspólnych chwil w ogrodzie... ja tu w Łodzi muszę tkwić i się uczyć, a również z ogromną chęcią bym Mamie i Babci pomogła w wiosennych porządkach... i mogłabym nawet trawę plewić, i grabić... czego nie lubię barrrdzo (;
OdpowiedzUsuńMoniś mam nadzieję że ten tydzień będzie już cieplejszy w myśli dla każdego, bo ogromnie męczące były te ostatnie dni...
ciepłe pozdrowienia.
U Ciebie jak zawsze rodzinnie i ciepło, tak normalnie właśnie :) A rybka i u mnie zniknęła ostatnio szybciutko - widzę że miałyśmy dziś rybną telepatię, bo i u mnie dziś rybka na blogu :)
OdpowiedzUsuńŚciskam cieplutko :*
Oj ja tez taka rybe lubie. Wiesz moge ja jesc caly tydzien. I ta tygodniowa wcale mnie nie nuzy. ;-)
OdpowiedzUsuńbez chleba by mi smakowała najbardziej.. chociaż.. takie maczane skórki.. pysznie
OdpowiedzUsuńbardzo lubie taka rybe i robie dosc czesto
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Pyszne danko Monis :) Wlasnie mi przypomnialas, ze dwno nie jadlam juz rybki w takiej wersji.
OdpowiedzUsuńBuziaczki.
Pycha:)
OdpowiedzUsuńZjadłabym, oj zjadła.
Chętnie zaadoptowałabym Twój smak ryby.
OdpowiedzUsuńTwój spokój.
Kwiaty sadzone w słoneczny dzień...
Ostatnio chyba wszyscy potrzebujemy normalności, spokoju i rodzinności. Po raz kolejny przekonaliśmy się, że powinniśmy doceniać to, co mamy teraz, natychmiast, bo jutro może być za późno. Bez zbędnego zadęcia i wyszukanych słów. Zwyczajnie, codziennie, rodzinnie i blisko...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Monisiu :)
Ale mi brakuje ogrodu :( Łażenia po zielonej trawce, doglądania cukinii... Kiedyś muszę mieć ogród, to pewne!
OdpowiedzUsuńA o pragnieniu wyciszenia i ja pisałam.Nasze uczucia są tożsame...
Uściski, Moniko...
:*
Uwielbiam taką rybę, na dodatek Twoja wygląda wybitnie smakowicie.
OdpowiedzUsuńPysznie wygląda!
OdpowiedzUsuńPodobnie przyrządzam,choć bez octu...
A spotkałam się z nazwą tej potrawy-ryba po grecku.Chociaż nie mogę dociec,skąd ta nazwa, bo Grecy jej na pewno nie znają.Mhmmmm...
Potrzeba normalności... też rozumiem...
OdpowiedzUsuńTaka ryba - mniam, mniam, mniam!
[zaglądanie tutaj o tej porze... to był błąd! już po północy, a ja zrobiłam się głodna...]
Bardzo lubię taką rybkę, pysznie u Ciebie się prezentuje :)
OdpowiedzUsuńAch normalność.
OdpowiedzUsuńCóż to za piękne słowo!:)
Pozdrawiam, rybka niebawem zagości u mnie, bo już wiem, że dobrze smakuje!:)
Piękny blog :) Jak tylko tu weszłam, wiedziałam że wrócę znowu. Zazdroszczę Ci tego fragmentu o Mamie...Moja jest tak daleko!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.