Na Dobry Początek...
Długo zastanawiałam się nad tym jak zatrzymać chwile, które są dla mnie ważne i cenne.
Obok tych, które zapisuję i ofiaruję kiedyś mojej Córce, postanowiłam zachować także te, które wiążą się z moją pasją jaką jest gotowanie i pieczenie...
Kuchnia jest i była zawsze ważnym elementem tradycji domu moich Rodziców, Dziadków a teraz także naszego Domu Na Grabinie. Jest pełna smaków, które wiążą się z ludźmi, historiami i uczuciami.
Tych, którzy tu trafią zapraszam więc Na Grabinę.
Do domu. Do mojej kuchni.
Pozdrawiam Was ciepło
Monika
środa, 18 maja 2011
Kotleciki rosołowe. I nic się nie zmarnuje!
- O jakie fajne kotleciki? Mieloniaczki?
- Nie. To rosół.
- ??? Jakiś nowy chyba...
- Mamusi :)
Serio. Te kotleciki powstały z tego, z czego gotuję rosół.
Mama, kiedy byłam w pracy, wszystko przepuściła przez maszynkę, dodała otrąb i bułki i wyszły takie oto kotleciki. Lekkie, wyraźne z smaku, z powodzeniem można im dodać koperku i podać gorące z sosem czosnkowym lub śmietanowym.
KOTLECIKI ROSOŁOWE
4 udka z kurczaka
6 marchewek
2 pietruszki
seler
4 jajka
szklanka bułki tartej
pół szklanki otrąb pszennych
pieprz, sól
olej z masłem do smażenia
Gotowane mięso i warzywa z rosołu mielę w maszynce. Do masy dodaję jajka, bułkę i otręby, mieszam, solę i pieprzę do smaku. Formuję kotleciki (nie obtaczam już ich w bułce)
Smażę na rozgrzanym oleju z odrobiną masła - na złoty kolor.
Smacznego!
Życzę Wam Drodzy Moi miłego popołudnia.
Ja z kolei nie mogę doczekać się kolejnego ciepłego weekendu, kiedy to znów zgubię się w ogródku z moimi małymi roślinkami...:)
M.
może truskawka?
lawenda
tymianek
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Naprawdę nic się nie zmarnuje ;).
OdpowiedzUsuńWyglądają świetnie.
Pozdrawiam!
lubie taki recycling:)
OdpowiedzUsuńTwoja Mama zawsze cuda gotowała :-)
OdpowiedzUsuńCzyli właściwie mieloniaczki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło Moniko, piękne roślinki!
Jakie one ładne w środku :) Taki apetyczny kolorek!
OdpowiedzUsuńNaprawde fajoskie i takie "mamowe"!
OdpowiedzUsuń