Na Dobry Początek...
Długo zastanawiałam się nad tym jak zatrzymać chwile, które są dla mnie ważne i cenne.
Obok tych, które zapisuję i ofiaruję kiedyś mojej Córce, postanowiłam zachować także te, które wiążą się z moją pasją jaką jest gotowanie i pieczenie...
Kuchnia jest i była zawsze ważnym elementem tradycji domu moich Rodziców, Dziadków a teraz także naszego Domu Na Grabinie. Jest pełna smaków, które wiążą się z ludźmi, historiami i uczuciami.
Tych, którzy tu trafią zapraszam więc Na Grabinę.
Do domu. Do mojej kuchni.
Pozdrawiam Was ciepło
Monika
środa, 4 listopada 2009
Kartka z podróży :)
Lubię być z moimi Bliskimi, tam, gdzie spędziłam swoje dzieciństwo, tam gdzie mieszkają wszystkie moje wspomnienia. Lubię do nich wracać. Ale tak samo lubię wracać do Domu.
Było ciepło, choć zimno, sentymentalnie, z szacunkiem ale też wesoło.
Razem z Moimi Rodzicami odwiedziliśmy miejsca dla Nich szczególnie ważne - kościół, w którym Tata przystępował do pierwszej komunii, zniszczony pałacyk, gdzie balowali już razem na Sylwestra, jezioro nad którym "mama się w tacie zakochała" choć jest też wersja, że było odwrotnie ;)
Kilka buraków cukrowych przyjechało ze mną do domu. Mama mówi, że zrobimy z nich placki (?!)
Spotkałam też Kogoś, kogo po dwóch minutach, bez względu na wszystko chciałam zabrać do domu. Para brązowych ślepiąt zaskoczyła mnie zupełnie. Serducho mocniej zabiło.
Ale wszyscy gonili "choć, jedziemy, ma pana, zostaw..."
Ale, kiedy po dwóch godzinach, na przekór wszystkim i wszystkiemu pojechałam szukać Jego i jego pana (psiak miał jakąś przepaskę na szyi), by zapytać czy nie chciałby sprzedać Malucha...już go nie było...
Tak miało być?
Jeszcze nie wiem.
To był wyjątkowy czas dla mnie i Taty. Odwiedziliśmy wszystkie nasze kąty...
To tam nad Bugiem całymi dniami łowiliśmy ryby, jedliśmy kiełbasę z chlebem i musztardą i gadaliśmy. Najlepiej było nam we dwoje. Od rana do wieczora. Nas "dwóch" i nasz bordowy Polonez. Byłam wtedy niewiele starsza od Karoli. A wyciąganie robali z ziemi i wkładanie ich do słoika z dziurkami (skąd trafiały na haczyk) było mi bliższe niż lepienie babek z piasku.
Zasada była jedna i prosta: łowimy tylko dorosłe, maluchy wracają do mam - tak ustalał Tata i tego zawsze się trzymaliśmy...
Ps. Kuchnia Na Grabinie odpoczywa. Jest czas ciepłych rosołków na chore gardła, szarlotek pod pierzynką z białek, śmietankowych budyni i kanapek z cebulą jedzonych o północy...
Pozdrawiam
M.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Moniko,trzymajcie się cieplutko nie dajac się jesiennym wirusom.A na taka szarlotkę ,to sama bym do Was wpadła, nawet ryzykując katarem:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Jaka sentymentalna podróż. Zapewne wróciłaś naładowana pozytywną energią :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńja się wzruszlam. trzeba dzis wykonać jeden wazny telefon. dzieki.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ze wschodu (choc nie nadbuzanskiego)!
Wzruszyłaś mnie okrutnie ... mam gułę w gardle ... to wspaniale mieć takiego Tatę.
OdpowiedzUsuńgulę miało być - przepraszam za literówkę :)
OdpowiedzUsuńSzarlotku :) zapraszam! wierzę w uzdrawiającą moc domowych ciepłych ciast...i czekolady.
OdpowiedzUsuńDziękuję, pozdrawiam ciepło.
M.
Isadora - tak wróciłam spokojna, wyciszona i jak tylko zatęsknię to nich dzwonię. I już wiem, że znów za chwilę się widzimy. Tym razem na Grabinie :))))
Luisafoodie - to ogromny komplement. Dziękuję Ci pięknie. Ja też dziś zadzwonię... Pozdrawiam. M.
Tili - Kochana taka jesteś. Tak Tata pierwsza klasa. Sama się dziwię, że tak było.
Wiesz mam wrażenie, że taraz mamy takie pokolenie fajnych świadomych ojców (oczywiście nie generalizuję) ale te ponad ;) 30. lat temu to ojcowie nie zawsze byli tak blisko...
Mój nie jest typem domatora. Z gotowania to umie zrobić herbatę albo zabrać do restauracji... Ale jako "kumpel" na ryby, giełdę samochodową czy warsztatu - zawsze mu wystarczałam...
Buziaki
M.
Tili Droga - literkuj ile wlezie ja czytam tak szybko, że nawet swoich nie widzę ;))
OdpowiedzUsuńBuziak
M.
O tak popieram Tili. Moniko wiesz Ty wspaniale piszesz o uczuciach i emocjach. Och jak ja lubie Ciebie czytac. Od razu mi sie tesknota za domem zbiera.
OdpowiedzUsuńSuper wycieczka i slicznie usmiechniete buzie :*
Moniko cudowne wspomnienia. A to zdjecie z dzieciństwa rozkoszne. Fajnie poczytać o takich pozytywnych uczuciać. A pieska też bym pewnie zgarnęła do domu :)
OdpowiedzUsuńBuziaki :)
Polczko. Buraczka strzeliłam. Taki pisaczek-wymoczek ze mnie ;) ale tam.
OdpowiedzUsuńOj i mnie tęskno... I nawet nie wiem czy nie za bardzo.
Buziaki, nadal uśmiechnięty buraczek :)))
Kasiu - no nie ma godziny, żebym o nim nie myślała. Ja aż tak narwana nie jestem, ale chyba się normalnie...zakochałam.
OdpowiedzUsuń350 km to niewiele. On gdzieś tam jest...
Całuję, miłego dzionka
M.
Moniko, piękny , wzruszający wpis .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie i ciepło:)
Majanko Kochana;
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za ciepłe słówka.
Oj ciepełka dziś potzrebujemy - strasznie wieje.
Buziaki
M.
Monis, zachwycilo mnie to wasze stare zdjecie. Piekne macie wspomnienia. I dobrze jest miec takie miejsce, do ktorego lubimy wracac...
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze juz wkrotce kuchnia Na Grabinie ruszy znow pelna para :))
Buziak.
Majeczko, Kochana dziękuję.
OdpowiedzUsuńWszystko prawda co piszesz.
Tak, tak jeszcze chwilka i znowu się zakręcę.
Chyba w weekend zrobię sobie urodziny :)))
Buziaki
M.
Ale wzruszające wspomnienia, cudowny wyjazd. Życzę Wam dużo zdrowia i czekam na ponowne otwarcie kuchni, choć rosołkiem i szarlotką też nie pogardzę :)
OdpowiedzUsuńMoniko i ja dolaczam do Twojego funclubu :) czytajac Cie zapomina sie o rzeczywistosci za oknem na chwile......niesamowicie mile uczucie.....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :) :)
Felluniu - dziękujęmy i zapraszamy :) Pozdrawiam. M.
OdpowiedzUsuńGosiu - tak mi miło, jej :) dziękuję Kochana :**
jak zwykle sie u Ciebie rozczulam... p.s. pisze sie na ... kanapke z cebula! koniecnzie o 24! :-)
OdpowiedzUsuńMoniko-napisałabym Moniś, gdyby nie fakt, że jakoś tak nie przechodzą mi przez usta(palce:) takie totalne zdrobnienia - pisałam Ci to kilkakrotnie, ale uwazam, ze tego nigdy za dużo: jestes cudowna.
OdpowiedzUsuńCiepła w najpiękniejszy z możliwych sposób.Zaskakująco bliska (pomyśl tylko, że przecież od niedawna pisujemy u sibeie na blogach). Niesamowicie piękna - w słowach, czynach i na zdjęciach. Strasznie lubię patrzeć na Wasze zdjęcia, niesamowite jest to, że wyglądacie z córą niemal identycznie: widzę ten sam szczery i wielki uśmiech. Jakie to ładne :)
Kurczę, rozpisałam się. Nasłodziłam. Ale totalnie szczerze... Bo gdy przeczytalam o kanapkach jedzonych nocą, to miarka się przebrala i stwierdziłam, że MUSZĘ napisać o tym, jak Cię widzę. I jak bardzo się cieszę, że mogę Cię widzieć.
Uściski, Moniko. I - jakkolwiek górnolotnie by to nie zabrzmiało- dziękuję za wszystko, co wniosłaś w moje życie, pojawiając się na horyzoncie z Grabiną, córą i całym Twoim światem :)*
Ile w Twoich słowach ciepła - i to jest piękne. Cudownie jak są takie osoby, miejsca przy których możemy ładować akumulatory na dzień powszechny, a potem przekazać to naszym najbliższym.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Cudawionako - ogromnie mi miło :) kanapeczki serwowane na Grabinie, codziennie o 24. :) zapraszam.
OdpowiedzUsuńAniu Droga - nawet nie wiesz jak dużo dla mnie znaczą tak szczere i miłe słowa.
Ogromnie się cieszę, że widzimy świat podobnie.
Że ten kawałek mnie, dość osobisty, który gdzieś wystaje pomiędzy garkami :) jest widziamy tak jak ja go czuję...
Bardzo Ci za to dziękuję.
Całuję. Życzę Ci miłego dnia Aniu. M.
Lo :) ogromny komplement. Dziękuję. Tak, takie miejsca i ludzie są ogromnie ważni w naszym życiu. Czasami to co oczywiste jest tak długo niewidzialne.
Pozdrawiam ciepło
M.
Jestem przy tym wpisie juz kolejny raz i chyba dopiero dzis uda mi sie cos napisac... Czekalam na 'lepszy' nastroj, Twoja notka bowiem przeniosla mnie w czas nostalgicznych wspomnien...
OdpowiedzUsuńMoj Tato byl dla mnie taka wyjatkowa osoba, niestety zbyt wczesnie musial odejsc... stanowczo za wczesnie. Teraz mam juz tylko wspomnienia, ktorych i tak wciaz niedosyt.
Ciesze sie, ze milo spedzilas ten rodzinny czas Moniko :)
Pozdrawiam serdecznie!
Bea. Droga.
OdpowiedzUsuńNigdy nie powiem "rozumiem" jeśli czegoś sama nie przeżyłam.
Kochana, bardzo szczerze przytulam Cię.
Jeśli piszesz Tato, to wiem, że łączyła Was szczególna miłość, taka którą zna tylko córka i tata. I ta miłość z Tobą jak i ze mną zostaje na zawsze. To także, myślę, ogromny dar...doświadczyć w życiu miłości.
Bliscy mi ludzie, którzy stracili Rodzica mówią, że to jest ból, który nie mija. On zostaje, taki sam, i tęsknota taka sama, tylko uczymy się z nią jakoś żyć...
Ogromnie Ci dziękuję.
Pozdrawiam ciepło.
Monika
Jaki nosek czerwony!;)
OdpowiedzUsuńZimno było,co nie?:)
Dziekuje Ci za te piekne slowa Moniko.
OdpowiedzUsuńOdpisuje dopiero dzis gdyz czekalam na moment, gdy czytajac raz jeszcze ten tekst, moje oczy nie beda sie juz pocic ;) a przynajmniej troche mniej...
Pozdrawiam serdecznie!