Na Dobry Początek...
Długo zastanawiałam się nad tym jak zatrzymać chwile, które są dla mnie ważne i cenne.
Obok tych, które zapisuję i ofiaruję kiedyś mojej Córce, postanowiłam zachować także te, które wiążą się z moją pasją jaką jest gotowanie i pieczenie...
Kuchnia jest i była zawsze ważnym elementem tradycji domu moich Rodziców, Dziadków a teraz także naszego Domu Na Grabinie. Jest pełna smaków, które wiążą się z ludźmi, historiami i uczuciami.
Tych, którzy tu trafią zapraszam więc Na Grabinę.
Do domu. Do mojej kuchni.
Pozdrawiam Was ciepło
Monika
wtorek, 24 listopada 2009
Kokos. Dla Ciebie, dla mnie...
Dobrze jest dostać kubek gorącej herbaty od kogoś Bliskiego, ale tak samo dobrze jest ten kubek Komuś zanieść.
Tam gdzie jest Coś dobrego między ludźmi obdarować i otrzymać zamieniają się co chwilę miejscami, zupełnie naturalnie.
Moja rodzina przechodzi wstrętne jesienne choróbska.
Ja pomagam Im. Mnie pomaga Mama. Potem Mamie pomagam ja... Co chwilę zmieniamy się miejscami.
- Mamusiu, a dlaczego Tatuś musi sam spać?
- Bo jest mocno chory Kochanie, a Ty zawsze w nocy do nas przychodzisz. Ja zostanę z Tobą.
- Ale Jemu tak tam smutno będzie - z małych oczu kapią łezki.
Jestem dumna z tych łez.
Tej nocy też spać nie chciałam. Ale chciałam by w domu, nocą zapachniało ciepłym słodkim ciastem.
Bardzo słodkim. To zwykły prosty placek, osłodzony dojrzałą gruszką, mleczkiem kokosowym i garściami wiórek. Robiłam go z myślą o Córce.
Stereotypowo i bardzo prosto, ocierając się o banalne Malibu czy Rafaello, ale kokos tym razem właśnie w wersji...dla kobiet.
Przepis na placek otrzymałam tego lata od mojej koleżanki B. - testuję go już kolejny raz, dostosowując, zmieniając i za każdym razem jestem zadowolona.
A pomysł na połączenie gruszek i kokosa - widziałam jakiś czas tam w przepięknym serniczku u Asi z Kwestii Smaków.
PLACEK Z GRUSZKĄ I KOKOSEM
1/2 kostki rozpuszczonego masła
4 jajka
1 szklanka cukru
1 3/4 szklanki mąki
1.5 łyżeczki proszku do pieczenia
4 pełne łyżki mleczka kokosowego
2 łyżki wiórków kokosowych
800 g twardych gruszek
kruszonka
3 pełne łyżki masła
3 łyżki wiórków kokosowych
2 łyżki mąki
2 łyżki cukru
2 łyżki migdałów
Piekarnik nagrzewam do 170 st. Formę (średnicy ok. 26-27 cm) smaruję masłem i wysypuję bułką.
Żółtka ucieram z cukrem na puszystą masę. Oddzielnie ubijam białka.
Do żółtek powoli dodaję masło, część mąki, wiórki, mleko kokosowe, mieszam, dalej pianę, resztę mąki z proszkiem do pieczenia. Ciasto przelewam do formy. Na wierzch układam pokrojone gruszki.
Kruszonkę - wyrabiam palcami w misce. Posypuję nią obficie ciasto.
Piekę 45 minut w temp. 170 st.
Smacznego.
M.
Ps. Nie chorujcie! Cieplutko się ubierajcie, dużo snu, uśmiechu i herbaty z cytryną. Zregenerowany organizm sam sobie radzi najlepiej :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Moniko śliczne to ciasto, serduszko piękne!:)
OdpowiedzUsuńPięknie napisałaś,aż się ciepło na sercu robi.
Pozdrawiam Cię!:)
Monis, duzo zdrowka Wam wszystkim zycze. Mam nadzieje, ze to wstretne chorobsko wreszcie zostawi Was w spokoju.
OdpowiedzUsuńMale K. musi bardzo kochac Tatusia :)) Placek natomiast wyglada przepieknie. I ten ksztalt - widac, ze w jego upieczenie wlozylas duzo milosci...
Pozdrawiam cieplutko :)
dobra rada... chciałoby się nie chorowac. ja już niestety piaty dzień
OdpowiedzUsuńPlacek na pewno wyprobuje,bo nie dosc,ze uroczy,to jeszcze przeapetycznie brzmi,a Wam zycze,zeby sie chorobska odzczepily w koncu i sobie poszly precz od Was-zdroweczka Moniko :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Uwielbiam kokosowe ciasta! Jak i ciasta-serduszka, mam dla nich specjalna formę... Też walczę z grypą a na weekend zwlokłam się z łóżka i upiekłam, tez kokosowe..
OdpowiedzUsuńZdrówka życzę :)
Ja bioorę Alaskan i nie choruję:)
OdpowiedzUsuńJeśli jest miłość to i choroba szybko przejdzie:)
Fajnie jest gdy można się wymieniac dobrymi uczynkami:))
Pozdrówka ,na kawałek ciasta mam ochotę a do tego koniecznie ciepła herbatka z cytrynką i miodem
Duuuuuuużo zdrowia dla chorych!
Pozdrawiam:*
Nie chorujcie, wracajcie do zdrowia! A ja pójdę po herbatę z cytryną dla siebie, choć nie wiem, czy pomoże na poprawę nastroju...
OdpowiedzUsuńTa rada na końcu - bezcenna i niezwykle prawdziwa :) Wspaniała z Ciebie duszyczka :) A i ciacha pieczesz niezwykle się prezentujące :)
OdpowiedzUsuńale sie wzruszylam jak zwykle u Ciebie! a co tam ciasto, jak tu takie wzruszajace opowiesci... przesylam moc usciskow dla calej rodzinki. zdrowka zycze!!
OdpowiedzUsuńwygląda ślicznie;D
OdpowiedzUsuńzachwycasz mnie
OdpowiedzUsuńnieustannie
...
(-:
pięknie to opisałaś
OdpowiedzUsuńdużo zdrówka życzę :*
Majanko; dziękuję za ciepłe słowa :))) Pozdrawiam i życzę Wam miłego weekendu. :* M.
OdpowiedzUsuńMajeczko; Jesteśmy na dorej drodze Kochana, wszyscy już powoli działają. Jak zawsze mnie rozpieszczasz! Dziękuję. :****
Nino; trzymaj się cieplutko. Choróbska teraz okropne. Dużo pij i śpij :) Pozdrawiam cieplo. M.
Gosiu; dziękuję pięknie, już wszystko jakoś dużo lepiej :) Znowu zaczynam cieszyć się słonkiem. Buziaki. M
Grażyno; to cieszę się ogromnie! serducha i ja lubię, tylko Pan L.kręci nosem, że babskie ;P i dobrze! Kochana zdrówka życzę. M
Olciku; wpadaj na heratkę. I coś słodkiego też zmontujemy. Alaskan to taki tran chyba, nie? Uważaj na siebie, ściskam mocno. M :)
Anno; mam nadzieję, że nastrój lepszy :)))) jak nie herabata - to naleweczka na pewno pomoże :) Pozdrawiam ciepło. M.
Tili; Kochana jesteś :** dziękuję, tak mi miło. M.
Cudawianko; i dla Was moc buziaków!!! Trzymajcie się cieplutko, dziękuję. M.
Ula; dziękuję, miło mi ogromnie. M :)
Asiejko :) Kochana. Jej, dziękuję. :) Ogromny komplement. Buziak. M.
Aguś dziękuję. Miło mi bardzo.
OdpowiedzUsuńJuż jest na szczęście oki.
Buziaki
M.
Ile tu ciepła!!! Ach, aż by się chciało zostać dłużej i się rozgościć:) Chyba zostanę i pospaceruję sobie po Twoim blogu.
OdpowiedzUsuńŚliczne serduszkowe ciasto! Pozdrawiam ciepło!
Kasiu :))) Pięknie dziękuję. Miło mi ogromnie.
OdpowiedzUsuńZapraszam i pozdrawiam
M :)
Alaskan to takie kapsułki z olejem z wątroby rekina;)
OdpowiedzUsuńDziękuję,staram się trzymać.Choć ostatnio przyznam szczerze,że się prawie "rozchorowałam",bo przepłakałam przez fizykę cały wtorkowy wieczór i następnego dnia czyt. w środę miałam wrażenie,że wszystko mnie boli:( Począwszy od nerek na szyi kończąc.
Ale już lepiej ,"depresja poklasówkowa" minęła.
Ale masz ładne, dobre dziecko. NIeczęsto to się zdarza w dobie małych samolubów.
OdpowiedzUsuńI strasznie lubię Twe pomysły na ciasta! :)
Olciku;
OdpowiedzUsuńOooo Kochana, wiem jak to jest. Zmęczenie i stres w pewnym moemncie biorą górę. Trzymaj się cipelutko. Duży buziak dla Cieie. M. :***
Aniu;
Dziękuję, ogromny komplement. Wiesz, jestem totalnie bezkrytyczna - ale serducho się cieszy na takie sytuacje.
Ciato to placek :) ale dory był. Pół świata można przy nim obgadać. Buziak. M.