Na Dobry Początek...
Długo zastanawiałam się nad tym jak zatrzymać chwile, które są dla mnie ważne i cenne.
Obok tych, które zapisuję i ofiaruję kiedyś mojej Córce, postanowiłam zachować także te, które wiążą się z moją pasją jaką jest gotowanie i pieczenie...
Kuchnia jest i była zawsze ważnym elementem tradycji domu moich Rodziców, Dziadków a teraz także naszego Domu Na Grabinie. Jest pełna smaków, które wiążą się z ludźmi, historiami i uczuciami.
Tych, którzy tu trafią zapraszam więc Na Grabinę.
Do domu. Do mojej kuchni.
Pozdrawiam Was ciepło
Monika
sobota, 20 marca 2010
Drożdżowe rogaliki. Na weekend :)
Kiedy wyprowadziłam się z domu Rodziców zrozumiałam, że to wcale nie takie oczywiste, że makaron jest tylko...domowej roboty. Że nikt nie robi takich kanapek jak Mama, że ciepłe słodkie placuszki nie są już na wyciągnięcie ręki...
A ja właściwie nie wiem jak się je robi...
Dziś siedzę z moją Córką w kuchni, jemy gorące rogaliki z wisienkami i czuję jaką frajdę daje mi gotowanie i patrzenie na uśmiechnięte oczy.
Może czas już na domowy makaron?...
Dziś na razie rogaliki :)
- Mama a Tata zjadł już osiem!
- O! Mama jakie gorące...a kiedy wyjmiesz następne????
Drożdżowe, kruchutkie, delikatne. Małe i gorące przeskakują z jednej ręki do drugiej. Zniknęły nim ostygła blacha.
By je przygotować wystarczą dwie godziny.
Jeśli macie troszkę drożdży w ten weekend – z pewnością się udadzą.
Przepis to nieznacznie zmieniona przeze mnie wersja Asi z Kwestii Smaków. Zwiększyłam ilość cukru, drożdże daję zawsze świeże, piekę w nieco niższej temperaturze i smaruję jakiem.
DROŻDŻOWE ROGALIKI Z WIŚNIAMI
Autor: Kwestia Smaku, z moimi zmianami
250 g mąki pszennej tortowej
1/2 kostki masła
1/4 szklanki ciepłego mleka
20 g świeżych drożdży
1 jajko
½ kubka drobnego cukru
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
nadzienie do rogalików: ½ słoiczka konfitury z wiśniami (owocami)
Drożdże rozcieram w kubku z łyżką cukru, zalewam lekko ciepłym mlekiem i odstawiam aż się „ruszą”.
Masło rozcieram w mące (ja to robiłam przy pomocy robota). Oddzielnie ubijam jajko z cukrem, dodaję do mąki, następnie dodaję drożdżowy zaczyn i ekstrakt z wanilii. Wyrabiam ciasto ok. 10 minut. Odstawiam do wyrośnięcia na ok.1.5-2 godziny.
Piekarnik nagrzewam do 180n st.
Z ciasta formuję placki i kroję je na trójkąty. W środek trójkątów wkładam wiśnie i marmoladę (niepełną łyżeczkę). Zawijam od szerokiego końca.
Układam na blasze, smaruję rozkłóconym jajkiem i piekę ok. 20 minut na złoty kolor.
Smacznego!
Miłego weekendu :))
M.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ach, u Ciebie to już wiosna na całego!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie rogaliki, z wiśniami muszą być pyszne takie słodko-kwaskowe:)
Zapach drożdżowego ciasta...
OdpowiedzUsuńuwielbiam!
strasznie dawno rogalików nie jadłam, a to chyba dobry powód, by je zrobić :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło
Ciepłe rogaliki to poezja dla zmysłów. Ten zapach, smak i atmosfera. Takie chwile zostają w pamięci na zawsze.
OdpowiedzUsuńMonisiu, są piekne ! Chętnie bym zjadła, nawet osiem ;))
OdpowiedzUsuńŚlicznie wiosennie u Ciebie:)
Miłego weekendu!:))
Jadam, jadam... Ciepłe, zimne... Rzadko sama je piekę, bo są specjalnością mojej Siostry :)
OdpowiedzUsuńjakie urocze..
OdpowiedzUsuńjeszcze te kwiaty - wiosennie!
Wyglądają obłędnie ;) I jeszcze z moimi ukochanymi wiśniami. A ja się przyznam ,że u mnie w domu gotowaniem zajmuję się głównie ja. Owszem, co prawda w większej części dla siebie (bo czerwonego mięsa nie jadam, a mężczyźni wiadomo - kochają schabowe) - no oprócz wypieków ;) Tymi uwielbiam karmić moją rodzinę. Ale brakuje mi czasem ,żeby ktoś mi słodkie placki zrobił ;(
OdpowiedzUsuńNo ale niestety.
Piękne rogaliki w wiosennej scenerii. Rozmarzyłam się...
OdpowiedzUsuńSą takie urocze ;] aż się do nich uśmiechnę
OdpowiedzUsuńRogaliki wyglądają baaardzo apetycznie, zawsze kojarzą mi się z dzieciństwem i wakacjami u mojej cioci, która robiła i robi je mega pyszne...
OdpowiedzUsuńcieszę się, że tu trafiłam :) rogaliki są pyszne, zrobiłam od razu z podwójnej porcji. zastanawiam, się tylko, czy nie za bardzo trzymałam się przepisu, może trzeba było dorzucić więcej mąki? ciasto było bardzo miękkie, maślane, lepiące.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wszystkie ciepłe słowa i miłe komentarze. Ogromnie mi miło! Odpiszę wieczorkiem :)))
OdpowiedzUsuńJskm :) jeżeli jeszcze nie rozwałkowałaś ciasta na placki (do krojenia w trójkąty) - to przy rozwałkowywaniu możesz je lekko podsypać mąką.
W razie jakichkolwiek wątpliwości zapraszam Cię na @ :)
M.
Pisałam, że pyszne, bo już dawno zrobione i zjedzone :))przy wałkowaniu podsypywałam.
OdpowiedzUsuńCzy Twoje ciasto też było lepiące?
:))) Super!!!!
OdpowiedzUsuńTaaak, kleiło się i podsypywałam :)
Pozdrawiam niedzielnie :)
M.
uff :))
OdpowiedzUsuńteż pozdrawiam
Moja babcia robiła podobne :) Właśnie takie one były - niby drożdzowe, ale miały taką cudowną kruchość... Pewnie dlatego, ze byly krucho-drożdzowe ;) Nadzienie też było wazne, najlepsza była marmolada. Jak ja je lubiłam! Muszę kiedyś zrobić. 180 st. to 'moja' temperatura! Obecnie piekę w prodiżu i tylko w takiej temp. mogę działać.
OdpowiedzUsuńUsciski, Moniś :)
Nie wiem o co chodzi, ale ja – nocny marek – zasypiam ostatnio jak małe dziecko. Godz. 21 i mnie nie ma.... Z J. Się śmiejemy, że to już wiek dojrzały :D
OdpowiedzUsuńPatrycjo; dziękuję, dziękuję. I ja je lubię. Pozdrawiam serdecznie i dobrego tygodnia Ci życzę M. :)
Myniolinko; i ja , i ja!
Gwiazdeczko; chyba tak. Pozdrówki :))
Lo; oj tak, masz rację, zostają. Ściskam mocno. M.
Majanko; a dziękuję. Weekendzik był super. Pozdrawiam Kochana. M. :*
Anno; ale masz fajnie z Siostrą! Pozdrawiam. M.
Wróżko; cieszę się, że Ci się podoba. Miłego dnia. M.
Dziwnograjku; oj tak – takie placuszki zrobione „specjalnie” dla nas to marzenie. Pozdrawiam.
Amber; dziękuję i niech tak zostanie na cały tydzień!
Teino; a ja uśmiecham się do Ciebie!
Anytsujx; fajne wspomnienia. Pozdrawiam. M.
Jswm; pozdrowienia poniedziałkowe przesyłam :)
Aniu Droga; tak, wiesz i dla mnie 180 st. to dobra temperatura do wypieków drożdżowych. Prodziż....moja mama cale moje dzieciństwo w prodziżu wszytsko piekła i super jej wychodziło!
Pozdrawiam cieplutko :)
M.
:)
OdpowiedzUsuńNo to ja czekam na makaron.
A rogalika łapię w rękę i lecę poczytać poprzednie wpisy
Baaaj:*
Ja już tez oswoiłam się z prodiżem i piekę coraz więcej rzeczy. Myślę, że na drożdzowe przyjdzie czas!
OdpowiedzUsuńuściski...poniedziałkowe :)