Na Dobry Początek...
Długo zastanawiałam się nad tym jak zatrzymać chwile, które są dla mnie ważne i cenne.
Obok tych, które zapisuję i ofiaruję kiedyś mojej Córce, postanowiłam zachować także te, które wiążą się z moją pasją jaką jest gotowanie i pieczenie...
Kuchnia jest i była zawsze ważnym elementem tradycji domu moich Rodziców, Dziadków a teraz także naszego Domu Na Grabinie. Jest pełna smaków, które wiążą się z ludźmi, historiami i uczuciami.
Tych, którzy tu trafią zapraszam więc Na Grabinę.
Do domu. Do mojej kuchni.
Pozdrawiam Was ciepło
Monika
środa, 27 października 2010
Mrówki i dynie :)
- Śmiesznie wyglądasz z tymi dyniami...
- SŁUCHAM?!
- Jak taka mrówka z jarzębiną...
- No wiesz...!!!
Mniejsza o mrówki, sezon dyniowy w pełni!
Rzeczywiście wybieram, obstukuję, obwąchuję i strrrasznie wybrzydzam.
Na zupę, na ciasto, dekoracyjne...
Tym razem dynia pieczona, według przepisu Jamiego Olivera.
Pieczona dynia może nie brzmi jeszcze zbyt obiecująco, ale jeśli dopowiem, że...
jemy ją gorącą, w listkach świeżego tymianku, sosie śmietanowo-serowym i dużym kieliszkiem Chardonnay...chyba lepiej? ;)
Wśród nas kulinarnych blogerek i blogerów o dyniach zdecydowanie najwięcej wie i najpiękniej je umie pokazać Beatka - tu!
PIECZONA DYNIA W ŚMIETANIE
przepis Jamie Oliver, z moimi zmianami
400-500 g dyni, bez skóry, pokrojonej w 2 cm kawałeczki
kilka gałązek świeżego tymianku
łyżka nasion kolendry
1-2 papryczki chilli
sól morska, pieprz
kilka łyżek oliwy
200 ml chudej śmietany
kieliszek Chardonnay
3 garście tartego parmezanu
Piekarnik nagrzewam do temp. 200 st. Pokrojoną w kostkę dynię, zalewam oliwą, obsypuję listkami tymianku, kolendrą, solą, pieprzem, doprawiam chilli.
Dynię przekładam do żaroodpornego naczynia i piekę - ok. 30 minut.
Po tym czasie wyjmuję dynię z piekarnika.
Przygotowuję zalewę: ze śmietany, sera, wina, szczypty soli, pieprzu.
Dynię zalewam śmietaną z winem i piekę kolejne 20 minut.
Przed samym końcem podsypuję jeszcze garścią parmezanu.
Smacznego!
M.
ps. przepis dołączam do Bea'tkowego Festiwalu Dyni 2010 :)
...jak widzicie Kochani, zdjęcia na blogu wymagają coraz większego poświęcenia ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Fajna ta dynia pieczona. Sprobowałabym z chęcia:)
OdpowiedzUsuńA psiaczek jest słodki:)
Pozdrawiam Cię Moniś -mróweczko:)
Oj wiesz Monika, pieczona dynia rzmi bardzo obiecujaco, IMO proste dania to kwintesencja smaku :)
OdpowiedzUsuńDynia ze smietana, juz boje sie myslec czy to dyniowanie mozna nadrobic...
Pozdrowienia!
O... a kto tu buszuje wieczorkiem???
OdpowiedzUsuń:***
Fajnie, że jesteście :)))
Można, można Basiu :) Majanko nowa fotka :) jak ładnie.
miłego wieczoru
M.
No ja jescze pełną parą nie wzięłam się za dynie.. ale myślę właśnie o zapiekance, ewentualnie na cieście francuskim..dziś na obiad zjadłam kanapkę, więc trzeba się zrehabilitować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, jak zawsze piękne zdjęcia:)
Moniko, porównanie mrówkowe boskie! Dynia w proponowanym przez Ciebie połączeniu(lepiej, lepiej!!!) coś mi się widzi... Oj, widzi mi się nawet bardzo, tylko ziarenka kolendry zakupić i Chardonnay...
OdpowiedzUsuńMoniko, Baska 'w akcji' przeslodka! :D
OdpowiedzUsuńA zapiekana dynia barrrdzo do mnie przemawia! Szczegolnie w polaczeniu z lampka wina ;))
Pozdrawiam serdecznie!
I dziekuje za przemile slowa :*
Oj...widze,ze Baska pragnie Cie nasladowac przynajmniej w fotografowaniu :)
OdpowiedzUsuńDynia na pewno pyszna jest,do tego kominek...kieliszek wina...fajna muzyka....
Usciski Monis :)
Jakie ładne zdjęcia... I jaki ładny biały psotnik na ostatnim :)
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podoba to blogowe dyniowe szaleństwo. może i sama dołączę..
OdpowiedzUsuńOd tego roku również zabrałam się za pieczenie i smażenie różnych cudeniek z dynią i przyznam się, że ten smak to jest to :]
OdpowiedzUsuńdla mnie dynia i piekarnik to już szczęście , a jak będzie to jeszcze takie danie jak u ciebie to już jest raj
OdpowiedzUsuńto chyba będzie mój ulubiony sposób na dynię! :)
OdpowiedzUsuńBaśka szaleje widzę, nudy brak.
Gdybym ja tak mogła wybierać, obstukiwać i wybrzydzać... Pięknie by było! Na moim targu znalazłam w sumie pięć dyń - wszystkie takie same, wszystkie u jednej sprzedawczyni. Świetnie, nieprawdaż? To było rankiem. Po południu zostały cztery. Coś mi się widzi, że w moim mieście mało kto skory jest do dyniowych eksperymentów... Ech!
OdpowiedzUsuńŚciskam!
co za dynia, to by mi pasowało do mojego niedzielnego obiadku.
OdpowiedzUsuńWiesz co u mnie Tequila podobnie atakuje aparat, oni są do siebie podobni ciekawi mnie czy by się polubili mimo waśni jakie często między kotem i psem panują ;)
Dziękuję!!!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Wam się podoba.
Mogę dopisać tylko, że podgrzana w piekarniku po raz drugi, nie traci na smaku :)
spokojnej nocy Wam życzę
M.
Slicznie wygląda ta zapiekanka - pokusze sie o wyprobowanie :)
OdpowiedzUsuńThanks for a marvelous posting! I actually enjoyed reading it,
OdpowiedzUsuńyou might be a great author.I will remember to bookmark your blog and will eventually come back from now on. I want to
encourage you to continue your great posts, have a nice holiday weekend!
Here is my homepage :: japanese car for sale online