Na Dobry Początek...
Długo zastanawiałam się nad tym jak zatrzymać chwile, które są dla mnie ważne i cenne.
Obok tych, które zapisuję i ofiaruję kiedyś mojej Córce, postanowiłam zachować także te, które wiążą się z moją pasją jaką jest gotowanie i pieczenie...
Kuchnia jest i była zawsze ważnym elementem tradycji domu moich Rodziców, Dziadków a teraz także naszego Domu Na Grabinie. Jest pełna smaków, które wiążą się z ludźmi, historiami i uczuciami.
Tych, którzy tu trafią zapraszam więc Na Grabinę.
Do domu. Do mojej kuchni.
Pozdrawiam Was ciepło
Monika
wtorek, 1 września 2009
Jarzynowa. Zupa krojona na miarę
Granatowa spódniczka. Biała bluzeczka. Blond włoski związane z mały kucyk...
Patrzę na moją Córkę i sama nie wiem. Jest duża? Bo idzie do szkolnej zerówki. Czy mała? Bo ma jeszcze dołeczki na wierzchu dłoni...
Prowadzę auto i bardzo niepoprawnie ustawiam lusterko tak, by widzieć jej buźkę. Skupioną, śpiewającą piosenkę razem z radiem...
Wiem. Jest mała. Malutka. Okrąglutka buzia, delikatne oczka... Jest bardzo Mała i bardzo Moja.
Jednak nie dla mnie – tylko dla siebie...
Ja jestem po to by dmuchać w jej malutkie skrzydełka, by ruszała coraz wyżej i dalej...
A kiedy na chwilę spadnie – schować pod swoje skrzydło, wytłumaczyć, że każdy czasami upada, podać talerz gorącej zupy, utulić do snu a rano znów pomóc się wzbić...
Angielski, korektywa, rytmika, plastyka, ceramika... zajęć dużo, ale jest zaprawiona po przedszkolu. Wiem, że da sobie radę. Ja...chyba też.
Kiedy wróciłyśmy do domu, pełne emocji i bardzo zmęczone po pierwszym dniu w Szkole – obydwie na chwilę zniknęłyśmy, każda w swoim świecie. Małe K. bawiło się, ja gotowałam...
Powstała nowa zupa. Prawie jarzynowa. Gotowana na samych warzywach, nie krem - ale kremowa w smaku, lekko kwaskowata, z nutką słodyczy...potem dodałam makaron, który K. uwielbia...i wszystko pysznie zagrało.
Nie wiem czy na świecie jest ktoś bardziej uprzedzony do zup niż ja sama. Rzadko je jadam...za wyjątkiem tych, które gotuję sama. I nie jest to przejaw samouwielbienia, nie. Po prostu gotuję jak lubię ja i moi bliscy: głównie z (ładnych, wybranych) warzyw, z dodatkiem naturalnych przypraw, z nutką kwaskowatości i słodyczy zarazem.
Ja zupę jarzynową – kremową jadłam bez makaronu. I – tak jak Pewien Miły Ktoś – przypomniał mi ostatnio wyławiałam i chrupałam warzywa. Z makaronem – jest syta i bardzo rozgrzewająca.
Nie jest to zupa najbardziej fotogeniczna, ale dla tych, którzy lubią ekperymentować...polecam.
Przepis można zamknąć w kilku zdaniach, a składniki zmieniać dowoli.
A zatem...
JARZYNOWA KROJONA
Kroję warzywa (prawie* dowolne) w kostki, paski, talarki; wkładam całą cebulę ( po ugotowaniu ją wyjmę) i garść suszonych grzybów. Zalewam wodą i gotuję wywar.
Dodaję liść laurowy, ziele, ciut lubczyku.
Pod koniec gotowania, kiedy warzywa są jeszcze lekko twardawe,stopniowo dodaję śmietanę (ok. 200 ml)
Wrzącą zupę doprawiam: solą, pieprzem, małym chlustem octu z białego wina (na duży garnek), 2 łyżkami masła i solidną szczyptą cukru...
Posypuję szczypiorkiem.
Podałam z makaronem – kolorowymi kokardami, barwionymi naturalnymi barwnikami.
Smacznego!
*nie gotuję ziemniaków = bo sprawiają, że zupa staje się bardziej mętna – dodaję natomiast fasolkę lub groszek (po ok.20 min. gotowania wywaru)
###
Moje uprzedzenie do zup wynika z faktu, że nie zjem zupy, która: ma w sobie kawałki gotowanego mięsa, zapach mięsa, smak/zapach/kolor vegety lub kostki, łączą się w niej ziemniaki z makaronem... Gotując, szczęśliwie udało mi się uniknąć kiedykolwiek stosowania kostek rosołowych. Choć zimą, kiedy włoszczyzna jest marna i lepiej czasami sięgnąć po tą zamrożoną „podkręcam” jej smak dwoma-trzema szczyptami naturalnie suszonych rosołków jarzynowych ( sprzedawanych w sklepach eko).
Nie zamierzam jednak tu nikogo przekonywać, dyskutować ani rozbierać składników na czynniki chemiczne. Znam ludzi, którzy vegetę mogą dodawać nawet do herbaty ;) są piękni, zdrowi i uśmiechnięci. I niech tak zostanie! :D
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja wolę zupy jarzynowe krojone, bo fajnie czuć warzywa.
OdpowiedzUsuńJak pięknie i ciepło piszesz o córeczce :)
No właśnie Grażyno, o tym "czuciu" i "gryzieniu" przypomniała mi Polka i kurcze uświadomiłam sobie, że ja wszytsko kremuję. A czasem warto grrrryźć ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam Cię serdecznie
M.
Hej hej co Polka co Polka? :))))
OdpowiedzUsuńMoniko baaaardzo mi się podoba to co napisałaś o ludziach używających vegety :) To, że sama nie stosujesz nie znaczy że potępiasz. Okropnie lubię takie zdrowe podejście do sprawy!
A wiesz ja lubię jarzynową z kawałkami ugotowanego mięsa kurzego. Ale nie zawsze. I masz rację, że taka vege i naturalna jest the best!
Gratuluję emocji i pierwszego dnia :) Tak ważnego dla małej Damy :) I dla Ciebie!
Buzia duża :*
Pieknie napisane. Szczegolnie podoba mi sie ten moment, kiedy piszesz o "dmuchaniu w jej malutkie skrzydelka"... To wazne aby mogla sie wzbijac i wzbijac i osiagnac to, czego pragnie :)
OdpowiedzUsuńA zupke jarzynowa lubie chociaz sama rzadko ja robie :)
U mnie ostatnio bardzo często zupa jarzynowa, ale z ziemniakami :) Uwielbiam zupę jarzynową :)
OdpowiedzUsuńPięknie piszesz. Aż się buzia uśmiecha i wiesz.. widzę troszkę siebie... bo my wczoraj tez zaczynaliśmy rok szkolny, ale w pierwszej klasie. Dziś już prawdziwa nauka, ja się stresuję, synek mniej,ale troszkę też.
OdpowiedzUsuńKsiążki, tornister, kapcie w worku i heja do szkoły...eh...zaczęło się...
A mi...
Kilka dni temu łzy kapały na podłogę jak sprzątałam zabawki i robiłam miejsce dla książek... Rośnie mi dziecię, rośnie...
Pozdrawiam ciepło.
Majana
nikt chyba ladniej by tego nie ujal w slowa, jak te o skrzydelkach... az mi gesia skorka wyskoczyla! ale ja swieza matka, nie ma sie co dziwic, jeszcze hormony we mnie buzuja jak mysle o dziecku ;-)
OdpowiedzUsuńzupa zapowiada sie pysznie. ja naleze jednak do tych, ktorzy lubia w zupie poczuc miesko. dlatego pewnie bym Cie zupa nie poczestowala, za to zapraszam na jakis deserek! ;-)
ja nie lubię zup:D mimo ze moja babcia robi takie wystrzalowe to ja i tak jakos nie potrafie sie do nich przeknac :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam zupy,chyba wszystkie.....a,nie-nie cierpie owocowach,ale poza tym juz chyba wszystkie :))
OdpowiedzUsuńtez mi sie spodobal fragment o skrzydelkach-slicznie napisalas Moniko :)
Dzieci rosna za szybko i za szybko wylatuja nam spod skrzydel :( moja corka dopiero co szla do zerowki ,a tu juz w tym roku koniec szkoly i nowe wybory,plany....jaka szkola??? mam nadzieje,ze da rade do gimnazjum....
Pozdrawiam :)
Ja lubiłam kawałki kurczaka w zupie pomidorowej, ach! Vegety nie lubię i zawsze rozpoznam, czy ktoś ją dodał, bo brzuch mnie po niej boli. A co tam ludziska sypią do zup, to już ich sprawa.
OdpowiedzUsuńCałuski dla K. i Jej podopiecznego ;D
Kochane;
OdpowiedzUsuńStrasznie mi miło, dziękuję za piękne i ciepłe słowa, bardzo się cieszę, że wpadłyście.
Ja chwilowo w dużym pędzie i to ze wstrętnym choróbskiem na grzbiecie.
Ale jak sobie Was czytam to od razu buziak mi się śmieje!
dzięęęęęęki, buziak:****
ps. Takiego "oporowca" jak ja do zup trudno znaleźć, ale bardzo chcę to zmienić i szukam i próbuję i testuję... może to sposób.
Właściwie uczę się jedzenia zup razem z K.
Ona nie ma oporów i chętnie wybiera - co jej smakuje, co nie - troszkę ją podglądam i staram się kierować nie uprzedzeniami - a smakiem.
Zupy mi posmakowały od kiedy - zaczęłam je ciut zakwaszać i dodawać szczyptę cukru... jednak każdy musi znaleźć swój sposób :)
jeszcze raz Wam dziękuję
i uciekam pod pierzynę ;D walczyć z tą wstrętną gorączką
M.
podoba mi się to o skrzydełkach..
OdpowiedzUsuńkażdy kiedyś wyfruwa, staje się sam dla siebie, ale i dla bliskich
ja chyba już właśnie wyfrunęłam, rok temu. ale bywa bardzo smutno. i samotnie.
to musi byc piękne. taki pierwszy szkolny dzień, zerówka
dumna mama, niemniej dumna niż córka
i zupa
w moim domu warzywna zwykle bywa bez makaronu
same warzywa
dużo warzyw
też lubię je wyjadac
kremy robimy też czasem, ale rzadko nizwykle
mam ochotę na taki kolorowy makaron, pyszne kokardki
ps. zdrowiej prędko!
jeszcze nie jesień, jeszcze nie czas na chorowanie
Asiejsko bardzo Ci dziękuję. Tak opuszczanie gniazdka tylko w pierwszej chwili wydaje się takie pozytywne i ekscytujące, czasem bywa trudno - wiem o tym. A samotność..staram się ją troszkę oswajać i czasami nawet zaczynam ją lubić. Ale są różne samotności, wiem...
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci pięknie i pozdrawiam, słonecznie (a co! ;)
M.
Znam kogoś, kto zup nie jada i trudno przekonać Go nawet do krem-zup. Ja przeciwnie, uwielbiam miksować, bo wtedy zawsze jest taka gęściejsza, smaczniejsza, taka tylko dla mnie:))
OdpowiedzUsuńPs. Zdrowiej szybciutko, to nie zima...
Moniko droga, jestem u Ciebie dopiero któryś raz (wszakże niedawno Cię znalazłam:), a czuję się tu bardzo dobrze, jakbym zaglądała na Twego bloga od dawna...
OdpowiedzUsuńPiszesz ciepło i czuć, ze jesteś dobrą osobą, b. mi to imponuje. O, np. to, jak okresliłaś frakcję Vegetowców: krytyka bez złośliwości.
Nie mam Cię jeszcze w ulubionych, bo listę aktualizuję co jakiś czas, ale wkrótce będę robić porządki i an pewno się tam znajdziesz.
Aha, dołeczki w dłoniach córki - cudne :)
pozdrawiam Cię ciepło!
Szarlotku, dziękuję Ci, mam nadzieję, że już jutro będzie lepiej :) tak, zupy to dla niektórych temat nie do przerobienia i nie ma mocnych.
OdpowiedzUsuńAniu...bardzo mi miło, aż się zawstydziłam. Zapraszam, cieszę się, że Ci się podoba. Dziękuję.
Pozdrawiam
M :)
Podoba mi się ten kolorowy makaron-kokardki.
OdpowiedzUsuńZupę jarzynową to ja bardzo,bardzo.
Dodać do zup vegety to zepsuć je i zrównać smakiem wszystkie: jarzynową z pomidorową i z rosołem i z kapuśniakiem.... Każda zupa ma swój smak, proporcje smaków, zapachów, przypraw. Fajnie że nie tylko ja gotuję różne zupy i unikam poprawiaczy.
OdpowiedzUsuńChrupanie warzyw w zupie jest fajne :D