Na Dobry Początek...
Długo zastanawiałam się nad tym jak zatrzymać chwile, które są dla mnie ważne i cenne.
Obok tych, które zapisuję i ofiaruję kiedyś mojej Córce, postanowiłam zachować także te, które wiążą się z moją pasją jaką jest gotowanie i pieczenie...
Kuchnia jest i była zawsze ważnym elementem tradycji domu moich Rodziców, Dziadków a teraz także naszego Domu Na Grabinie. Jest pełna smaków, które wiążą się z ludźmi, historiami i uczuciami.
Tych, którzy tu trafią zapraszam więc Na Grabinę.
Do domu. Do mojej kuchni.
Pozdrawiam Was ciepło
Monika
czwartek, 28 stycznia 2010
Groszek do groszka...
Moja przygoda z zupami zaczęła się, kiedy miałam 30 lat...
Zupełnie serio.
Do tego czasu istniała tylko pomidorówka.
Nie lubiłam zup od zawsze, nie jadałam ich i nie postrzegałam ich nawet jako pożywienia dobrego dla mnie...
Córce gotowałam owszem, ale głównie z powodów racjonalnych. Nie smakowych.
Przełamanie się, ugotowanie pierwszego kremu warzywnego zmieniło mój światopogląd.
Dziś moja kuchnia bez zup nie istnieje.
Mała miseczka, trzymana w dłoniach to więcej niż „posiłek”...choć to ładne słowo.
To duża dawka ciepła, optymizmu i energii.
Kiedy jestem w domu sama rzadko jadam przy stole. Zupę nabieram filiżanką z gotującego się garnka, lub chowam się w swoim wiklinowym fotelu patrząc po prostu na pole za oknem...
Ulubione to kremy. U mnie z kwaśnym jogurtem, kroplą octu jabłkowego i solidną szczyptą brązowego cukru.
W zależności od pór roku stale przygotowuję kremy z brokułów z kozim serem, z cukinii, z marchwi, z pomidorów oraz pieczonej papryki, dyni...
Zimą prym wiodą kremy jarzynowe, z marchwi oraz łuskanego grochu.
Krem z groszku był właśnie pierwszym kremem, który ugotowałam.
Ile bym go nie ugotowała, następnego dnia go już nie będzie :)
KREM Z GROSZKU ŁUSKANEGO
2-3 kubki groszku
1.5 l wywaru jarzynowego
cebula
łyżka masła
200 g kwaśnego jogurtu
ocet jabłkowy, sól, pieprz, cukier – do smaku.
Groch płuczę i zalewam wodą, zostawiając na noc. Wody musi być przynajniej na 3-4 palce ( ok. 4 cm ponad groszek).
Rano gotuję, w tej samej wodzie, na małym ogniu. Kiedy groch zaczyna się pienić, zmniejszam ogień i powoli aczkolwiek dość długo mieszam. Po ok. godzinie gotowania odstawiam na bok, cały czas po przykryciem. Groszek rozpadnie się, stężeje. Do masy dodaję wywar jarzynowy – od 1 do 1.5 l, w zależności od tego jak gęstą chcę mieć zupę. Po zagotowaniu, dodaję jogurt i przyprawy.
Podaję z groszkiem ptysiowym :)
Smacznego
M.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jakie piękne zdjęcia! Śliczna i pyszna zupka:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię MOniko serdecznie:)
Dziękuję Majanko; słonko się na wieś przebiło ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
M.
Boże, jak ja bym zjadła takiej zupy... Kruszek do kruszka ;)
OdpowiedzUsuńŻe też nie mam grochu... Jest fasola, ale... to nie to samo. Zapamiętam jednak i zrobie Twoją, bo... smakowicie brzmi i na pewno taka jest.
OdpowiedzUsuńI dla mnie zawsze istniala tylko pomidorowa, do czasu gdy ugotowalam sobie pierwsza zupe-krem :) Teraz (jak pewnie zauwazylas ;)) praktycznie tylko one u mnie goszcza.
OdpowiedzUsuńTa grochowa brzmi wspaniale, bardzo ciekawy pomysl Moniko :)
Pozdrawiam serdecznie!
Ostatnio jadłam fantastyczną zupę z groszku...
OdpowiedzUsuńPiękna zdjęcia, a zupa na pewno smaczna. Tak wygląda:) To solidna szczypta brązowego cukru mi się podoba:)
ja tam tez przekonałam się do zup niedawno, własnie dzieki kremom :)
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej zakochuję się w Twoich zdjęciach Monia. A Twojego bloga co rusz odkrywam na nowo ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wszystko już dobrze. Szukałam Cię wczoraj w naszym miejscu spotkań, ale Cię nie znalazłam :)
Buziak na dobry dzień :*
U mnie ta zupa jest podawana na wigilię :)
OdpowiedzUsuńNie napisałaś co robisz z masłem i cebulą ;)
Oj,ja lubie zupki,chyba raczej wszystkie....choc nie....pare wyjatkow sie znajdzie.....
OdpowiedzUsuńA taka zupka wlasnie na bazie suchego grochu "chodzi" za mna,chodzila i fasola,ale zrobilam barszcz ukrainski,wiec groch teraz w kolejce jest.....
Pysznie wyglada :)
Pozdrawiam cieplutko Monis :)
Wygląda pysznie, pewnie nie mniej pysznie smakuje. Zupy ciągle przede mną, na razie nie gardzę, doceniam, ale jeszcze nie oszalałem w kuchni na ich punkcie.
OdpowiedzUsuńZupy mają w sobie jakąś magię. Też bardzo je lubię. Zwłaszcza pomidorową. Na ogół, kiedy na obiad gotuję zupę, niemal cały dzień spędzam nad garnkiem... i wyjadam :)
OdpowiedzUsuńa ja uwielbiam zupy i taka jak twoja zjadłabym w mig bo pysznie się prezentuje
OdpowiedzUsuńTo właściwie zabawne... Bo i u mnie przez kilka lat zupy mogły nie istnieć. Nie istniały - bo bez względu na to, co by rodzina robiła, ja i tak nie byłam w stanie się przekonać. Fakt ten zmieniło dopiero poznanie M. Wtedy w zupach się zakochałam. I choć wciąż w ich kwestii jestem wybredna, to często jakaś mnie zachwyci. Poza tym podobnie jak ty przepadam za kremami - zdecydowanie bardziej przemawiają do mnie gęściochy niż zupy wodniste.
OdpowiedzUsuńA ten krem z groszku... u mnie w domu gotujemy podobny. Pyszny jest. ;)
Pozdrawiam!
Mniam... jak pysznie... a ja zupy wielbiłam od zawsze i nadal nie wyobrażam sobie dalszego życia bez nich. Zupy krem natomiast są najlepsze z najlepszych, szczególnie w chłodne zimowe wieczory. Latem praktycznie ich wcale nie jadam ;) Twoją propozycję z pewnością wypróbuję, może nawet jutro.
OdpowiedzUsuńtrzymaj się ciepło, jak ta Twoja pyszna zupka. :)
I ja jestem miłośniczką zup. Zupom nie mówię nie, o nie. A takiej to już na pewno!:)
OdpowiedzUsuńOj dla mnie świat bez zupy nie istnieje. Dla mnie zupa to poprostu zmiksowane warzywa z wodą i przyprawami. Proste, zdrowe i niesamowicie cieszące duszę :)
OdpowiedzUsuńCebulka i masełko...
OdpowiedzUsuń:D sprawdzam Waszą czujność ;)
Przesmażone dodaję razez z wywarem.
Dziękuję za ciepłe słowa i życzliwe, miłe komentarze.
Jedzmy zupki, warzywka, rozgrzewajmy się a zima zaraz minie...
mam taką nadzieję.
Pozdrawiam serdecznie i cieplutko
Monika
Ładnie napisałaś o zupie, ze to porcja ciepła. Dosłownie i w przenośni, prawda?
OdpowiedzUsuńTwoj krem wygląda właśnie tak - ciepło, domowo, a zarazem elegancko. Na pewno by mi smakował.
A Moja przygoda z zupami zaczęła się gdy miałam roczek, serio!:)
OdpowiedzUsuńMama mnie zostawiała z babcią, a babcia dawała zupki żebym nie płakała.
Zostałam wychowana na ryżankach i krupnikach. I do teraz są to jedne z moich ulubionych zup.
Pozdrawiam.