Na Dobry Początek...
Długo zastanawiałam się nad tym jak zatrzymać chwile, które są dla mnie ważne i cenne.
Obok tych, które zapisuję i ofiaruję kiedyś mojej Córce, postanowiłam zachować także te, które wiążą się z moją pasją jaką jest gotowanie i pieczenie...
Kuchnia jest i była zawsze ważnym elementem tradycji domu moich Rodziców, Dziadków a teraz także naszego Domu Na Grabinie. Jest pełna smaków, które wiążą się z ludźmi, historiami i uczuciami.
Tych, którzy tu trafią zapraszam więc Na Grabinę.
Do domu. Do mojej kuchni.
Pozdrawiam Was ciepło
Monika
poniedziałek, 4 stycznia 2010
Krakowskie ucieczki...
Pierwszego dnia nowego stycznia na Grabinie pachniało kopytkami. Zimno za oknem, ciepłe powietrze wędrowało od kominka w stronę stołu...
Cisza, jakby za długa, spokój pozorny, nas troje i gdzieś wiatr między nami. Silna potrzeba ucieczki. Z tej naszej słodko-kopytkowej krainy przed siebie. JUŻ.
- Mamuś ja chcę gdzieś pojechać...
- Ja też.
- I ja. Spakujcie nas. Znajdę pokój. Za 10 minut widzimy się w samochodzie - nie musiał kończyć, nas już przy stole nie było.
O 21. spotkaliśmy się w samochodzie. Trzy godziny później byliśmy już w Krakowie.
Gorący prysznic, zimne jak noc wino musujące...poranek pełen uśmiechu.
Nasze krakowskie ucieczki. Nigdy nie planowane, do miejsc, gdzie nasz czas płynie trzy razy wolnej. Dobrze znane kawiarnie, księgarnie, nawet dorożki, korale te same i taka sama beztroska.
Po co zimą do Krakowa?
Po czekoladowe serce, po chleb "szarpany" z Piekarni Mojego Taty, po herbatę z rumem w Bunkrze, nowe książki z Matrasa i ciastka owsiane w zgniecionej torebce.
Po płatki śniegu łapane na język.
Po dwie łzy i dwieście uśmiechów.
Po kostkę mydła z mydlarni dla mnie i dla Bliskiej mi Kobiety.
Dom po powrocie zimny, już nie pachniał kopytkami. I dobrze.
Tak dobrze czasem zmienić trasę i pojawić się tam, gdzie nikt nas się nie spodziewa.
Szczególnie my sami.
Ciasteczka nie były złe. Ale główną ich zaletą jest to, że dobre ciastka owsiane upiekę sama z Karolinką, za czwilę...
Za to chleb, żytni, na zakwasie, bez drożdży (i to pewne), wyjątkowy, idealny sam w sobie.
Kiedy mężczyzna wejdzie do mydlarni?
Kiedy stoi na mrozie ponad 30 minut, a ona od kwadransa wącha ten sam blok mydła (z prawdziwymi algami!) ;)
Miłego dnia
M.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
U mnie powiało ciepłem, prawdziwym domem i wiarą w prawdziwą przyjaźń. Od Ciebie Moniko. I od Twojej Grabiny, którą mam wielką nadzieję poznać na żywo. Dotknąć, doświadczyć.
OdpowiedzUsuńJuż jestem, wracam powoli. Bardzo powoli. Bo to.. boli.
Ciepłe uśmiechy przesyłam :*
e.
Trochę Wam zazdroszczę :) Ja jeszcze nie mam warunków na taki całkowity spontan, ale może to kwestia chęci i zawsze będzie mi coś przeszkadzac? Mam nadzieję, że nie :)
OdpowiedzUsuńŁAdnie opisałaś te krakowskie drobiazgi, tak bardzo chciałabym sie tam znaleźć!
Dużo dobrego w nowych dniach nowego roku, Moniko! I później także :)
Pięknie opisane,aż mi się cieplej zrobiło.Kocham Kraków i wracam do niego tak często jak tylko się da.Pozdrawiam-kawusia35
OdpowiedzUsuńto bardzo dobrze, że już nie pachnie kopytkami, a ciepło i tak zaraz się zrobi od Waszych serc :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Cię Moniko
Jaka piękna ucieczka.
OdpowiedzUsuńZimowe wyprawy w miejsca pozornie nie-do-zwiedzania zimą są miłe. Inne.
Śliczne zdjecie z córką.
Pozdrawiam!
Zazdroszcze wycieczki. Uwielbiam Krakow. Kazdy ma tam jakies ulubione miejsca i chwile :)
OdpowiedzUsuńMonis, zachycasz mnie za kazdym razem, kiedy Cie czytam... Sprawiasz, ze czuje cieplo jakie bije od Twojego domu na Grabinie. Dlatego tak lubie tu zagladac. Czuje sie, jakbym byla Twoim gosciem :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, Moniko :) Sama chętnie uciekłabym choć na trochę :) Twoje posty są bardzo ciepłe. I kojące.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
I.
nigdy nie przestaniesz mnie zachwycac
OdpowiedzUsuńkażdym słowem
najkrótszym
i każdą opowieścią
przez chwilę poczułam magię Krakowa,
który widziałam raz tylko
w dodatku dawno
i takie poczucie,
że Ci zazdroszczę
tych wszystkich cudowności
Pięknie napisane:-) I piękna wyprawa. Do Krakowa można zawsze, o każdej porze roku...
OdpowiedzUsuńAż zazdroszczę;-) I chyba w najbliższym czasie pomyślę o wyjeździe.
Lubię do Ciebie zaglądać. Piszesz pięknie i ciepło. Pobyty u ciebie napawają dobrą energią.
Cieplutko pozdrawiam.
Zazdroszczę umiejętności szybkiego pakowania i szybkich decyzji: teraz? teraz!
OdpowiedzUsuńCudna ucieczka. Cudny powrót.
Mydło z prawdziwymi algami - coś dla mnie;)
Pozdrawiam ciepło.
mnie też się czasem marzy taka ucieczka!
OdpowiedzUsuńWeszlam tu juz dzis rano, zaczytalam sie, zamyslilam, i... i zapomnialam o komentarzu :/
OdpowiedzUsuńZazdroszcze tego spontanicznego wyjazdu, mnie trudno niestety sie na takie wypady zdecydowac; niestety lubie wszystko wczesniej przemyslec i zaplanowac...
Bardzo chcialabym mieszkac tylko 3 godzny od Krakowa (choc dawniej w PL mialam o wiele blizej ;) ).
Pozdrawiam cieplutko i zycze Ci wszystkiego co najwspanialsze na ten Nowy Rok Moniko!
:*
Kraków jest magicznym miastem. Moim ulubionym. Malownicze uliczki. Tajemnicze kamienice. Nie, jeszcze nie uciekam. Ale kiedyś... Kiedyś wiem, że to on przyniesie mi wytchnienie. Bo przecież od tej magii dzieli mnie tylko godzina...
OdpowiedzUsuńA ja, Moniko, kocham Twoją rodzinę, kocham ciepło, które od niej bije. I chciałabym kiedyś mieszkać w takiej Grabinie. I chciałabym, żeby moja rodzina wyglądała jak Twoja. I chciałabym kiedyś dzielić takie spontaniczne ciastka i spontaniczny chleb z tak ukochanymi osobami.
Uciec w tę krainę.
Pozdrawiam ciepło...
Kraków... jak ja go nie cierpię;) Ale takie spontaniczne wyjazdy uwielbiam! Jednakowoż ostatnio zapach kopytek milszy mi nad wyjazdy wszelakie...
OdpowiedzUsuńWiesz Moniko, jesteś niesamowita, potrafisz tak opisywać, ze czuć normalnie tutaj zapachy...
OdpowiedzUsuńAch, świetne są takie spontaniczne wycieczki. :) Fajnie móc tak mieć czas i pojechać:)
Lubię jak opowiadasz :)
Pozdrawiam!:)
Mam nadzieję, że J. nie zużyje mojego mydła. Ale w razie czego mogę się z Nim podzielić ;) Całuski Kruszku, zdjęcia na medal z kartofla, z którego potem zrobimy sobie kocioł frytek, wyjątkowo tłustych i niezdrowych.
OdpowiedzUsuńUciec tak, wejść w inny świat, a potem wrócić ... wspaniałe. Wiem, gdyż sama to przeżyłam w te Święta, nie tylko w nie. Uśmiecham się, gdy widzę takie okruszki szczęścia i sama jestem szczęśliwa :)
OdpowiedzUsuńWitaj w Nowym Roku, witaj po ucieczce, ściskam Cię mocno :*
takie niespodziewane wyjazdy są najbardziej udane :)
OdpowiedzUsuńKrakowsko się na blogach zrobiło.. Bardzo lubię to miasto :)
OdpowiedzUsuńNiesamowite ciepło bije z każdego Twojego posta - ciepło i "to coś", że chce się czytać i czytać - dziękuję Ci za to :)
A kopytka u nas były drugiego dnia nowego roku :)
Pozdrawiam gorąco :)
Ten wpis zachęcił mnie do małego szaleństwa!! Może i my spakujemy się i z Wrocławia przeniesiemy się na chwilę do Krakowa!! Nie! Na chwilę nie! Na kilka chwil....Bo przecież tyle miejsc trzeba odwiedzić...
OdpowiedzUsuńTo, jak bym widziała siebie przed kilku lat, kiedy to wsiadaliśmy w samochód i jechaliśmy przed siebie w znane i nieznane... Kraków lubimy, ale ostatnio kręcą nas inne klimaty... gdzie mniej ludzi znaczy więcej wolności i więcej nas dla nas. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńPoleczko; dobrze że już jesteś. Na Grabinę zapraszam w każdej chwili, z wielką przyjemnością. Całuję mocno i czekam z niecierpliwością na jakieś cudowności.
OdpowiedzUsuńM.
Aniu; ogromnie dziękuję. A może nie musisz od niczego uciekać...? To też bardzo fajne. Całuję.
M.
Kawusiu, dziękuję za miłe słowa. M.
Agatku; ogromnie mi miło. Pozdrawiam Cię srdecznie. M/
Delie; dziękuję. Coś w tym jest, tak jak piszesz :) Pozdrawiam. M.
Ewo; prawda, pozdrawiam Cię. M.
Majeczko; Jej, Kochana jesteś dziękuję Ci ogromnie. Czuj się jak u siebie. Proszę.
A ja dzięki Waszym komentarzom i wielu serdecznościom - czuję, że jeszcze bardziej chce mi się pisać.
Dziękuję :)
Isadora; dziękuję, ogromnie ważne dla mnie słowa. M.
Asiejko Droga, tak mi miło; cudowne bywają chwile - i zazwyczaj tylko one, całą "resztę" staram się nimi ogrzać :) jak każdy;
Ogrzewają też takie słowa jak Twoje, otwarte i ciepłe. M.
Florentyno; dziękuję. I ja bym chciała znów tam wrócić. Cieplutko pozdrawiam. M.
Patrycjo; ogromnie mi miło; mała ta ucieczka :) ale i taka bywa dobra.
Przywiozę jeszcze kawałeczek :*
M.
Enchocolatte; takie ucieczki chyba odświeżają. Szkoda, że nie zawsze są ku nim warunki :) pozdrawiam. M.
Bea; dziękuję, miło mi tak bardzo. Może tak łatwo - bo to tylko trzy godziny właśnie. Gdyby było na dłużej, pewnie byłoby trudniej.
Pozdrawiam, dobrej nocy. M.
Zaytoon; Kochanie będziesz miała :) jestem pewna. Ale wiesz, ktoś może popatrzyć na mnie i powiedzieć: fajna Grabina, fajna rodzina :) a drugi: zwykły, w połowie niewykończony dom, za duży na ich troje...
Chyba wszytsko zależy od tego jak na to spojrzymy, choć ja od niedawna uczę się widzieć szklankę w połowie PEŁNĄ :) całuję mocno. M.
Anno; ja wiem; jakby ktoś mi kazał iść W Warszawie i szwendać się po starówce to w życiu bym się z domu nie ruszyła. Nie lubię, nie czuję, nie bywam.
Aaaa to taka kocia natura :))) Pięknie, pięknie. Pozdrawiam. M.
Majanko; dziękuję Ci za tyle ciepłych słów. Ogromny komplement, wielki uśmiech na mojej twarzy. Ogromnie się cieszę. M.
Lisku; i Jakub twierdzi, że możecie je razem wykorzystać...nie wiem czy dobrze rozumiem :D Będziemy jeść frytki? Takie mamine, grubo-ciosane, z solą. Oj tłuste, tłuste.
:***
Tili; to fantastycznie :) i ja cieplutko pozdrawiam. M.
Aguś; prawda, prawda. Całus na nowy Rok. M. :)
Moniko; to ja dziękuję, tak mi miło przeczytać tak ciepłe słowa. Serdecznie pozdrawiam. M.
carissima; z niecierpliwością czekam na relację! Ogromnie się cieszę. Pozdrówka. M.
Szarlotku; pięknie, a wiesz i mnie powoli po głowie chodzą takie miejsca, gdzie i może ludzi mniej... mało znam góry. Może...
Całusek wielki! M.
Achhhhhh! Ależ mi się ciepło na duszy zrobiło, takie opowieści są jak balsam. Och Monia! - mi też się marzy taka ucieczka. Tym bardziej cudownie się o tym czyta :)))
OdpowiedzUsuńściskam
Piękna spontaniczność, piękne kobiety... Cudny klimat i czas...
OdpowiedzUsuńLubię Cię, Dziewczynko...
Strasznie Wam zazdroszczę takiej spontaniczności, ja muszę mieć wszystko zaplanowane, najlepiej z dwutygodniowym wyprzedzeniem.
OdpowiedzUsuńA w Krakowie jest pięknie, co potrafię dcenić, chociaż w nim mieszkam i strasznie lubię czasami zgubić się w krakowskich uliczkach i zawsze odkryć coś nowego. Chociaż smak, rzecz jasna, nie ten sam, co spontanicznej przygody, ale na co dzień musi wystarczyć.
Wspaniała wyprawa! A Ty potrafisz ją opisać tak, że nie mogę uwierzyć, że tam z Wami nie byłam :)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka i serdeczne noworoczne życzenia!
Och jak Ci dobrze dobra kobieto!:)
OdpowiedzUsuńŚwietną masz rodzinkę:)
Pozdrawiam i podziwiam.
Od Was wiele mogłoby się nauczyć jak żyć!
Olicku Drogi; wiesz migawki to migawki, a życie to życie. U mnie jak u każdego. Ale Kochana jesteś dziękuję! M.
OdpowiedzUsuńFelluniu :) pozdrawiam Cię serdecznie! Wszystkiego co dobre na ten Nowy Rok.
Karolino; Szczęściaro! Wracając w nocy samochodem, myślałam jakby to było gdybym mieszkała w Krakowie... Ja jestem tak mało warszawska, aż do przesady. Ciągnie mnie wschód (Chełm, Dubienka) i Kraków właśnie. Tam się czuję jakoś bardziej po mojemu :)
Ewelajno; pięknie :) dziękuję - ze wzajemnością
:***
M.
Zemi; mnie się nadal marzy...tylko teraz w kobiecym gronie. Mały sabacik! ;D
"Któż wypowie twoje piękno, Krakowie prastary..." pytają słowa piosenki. Jak dobrze móc tak spontanicznie wyskoczyć do Krakowa; ja muszę najpierw dojechać do lotniska i odbyć podróż, żeby ujrzeć moje rodzinne miasto, ale kiedy znów spoglądam na Wieże Mariackie czuję jak moje serce odrywa się od ziemi i leci, leci pod niebo. Pozdrawiam miłośników Krakowa, oraz Krakowiankę Karolinę.
OdpowiedzUsuńprzepraszam, że nie na temat - gdzie Pani kupiła ten piękny płaszcz?... :)
OdpowiedzUsuń