Na Dobry Początek...
Długo zastanawiałam się nad tym jak zatrzymać chwile, które są dla mnie ważne i cenne.
Obok tych, które zapisuję i ofiaruję kiedyś mojej Córce, postanowiłam zachować także te, które wiążą się z moją pasją jaką jest gotowanie i pieczenie...
Kuchnia jest i była zawsze ważnym elementem tradycji domu moich Rodziców, Dziadków a teraz także naszego Domu Na Grabinie. Jest pełna smaków, które wiążą się z ludźmi, historiami i uczuciami.
Tych, którzy tu trafią zapraszam więc Na Grabinę.
Do domu. Do mojej kuchni.
Pozdrawiam Was ciepło
Monika
wtorek, 13 października 2009
Kopytka. Na czas galopu...
Raz...
...dwa...
...trzy :)
Grabina jest teraz troszkę jak ja...troszkę zmęczona, troszkę zmarznięta, troszkę pobałaganiona.
Żyjemy ostatnio w szybkim tempie, a nie będę kłamała - to nie jest mój ulubiony rytm. Najlepiej odnajduję się w spokojnej rzeczywistosci. Bynajmniej nie leniwej, ale uporządkowanej.
Troszkę jak małe dziecko, w codzienności lubię pewną przewidywalność (nie chodzi o nudę, chodzi o to, żeby zdążyć) a nawet powtarzalność.
...a ostatnio jest za szybko.
I to dla nas wszystkich.
Przyszły tydzień będzie od tego, żeby zwolnić. Na kilka chwil. Odespać kilka zarwanych nocy, jeszcze raz przegadać sprawy, które nadal są niejasne.
Póki co jednak - jeszcze chwila - galopu :)
A w kuchni...raz, dwa, trzy...kopytka.
Nie dla mnie bo z boczkiem. Ale sycące, ciepłe, rozgrzewające. K&J zjedli z apetytem.
Kopytek też musiałam się nuczyć i zajęło mi to chwilę. Próbowałam wielu przepisów i być może skończone beztalencie ze mnie, ale najlepiej wychodzą mi kopytka z odrobiną sera.
Tak wiem, że dla wielu kopytka - to tylko ziemniaki i mąka. Reszta to już leniwe.
Ale ja zostawiam innym teorię ( w kwestii kopytek) i nomenklaturę także.
To moje kopytka, mocno ziemniaczane, ale nadal miękkie, choć nie tak jak leniwe.
Po co komu przepis na kopytka?
Ja szukałam swojego długo, wreszcie znalazłam. Ale zanim to się stało przerobiłam ich wiele i to nawet takich "stuprocentowych z tradycjami, z babki, prababki...".
Były zazwyczaj twarde, glajdowate lub rozpadające. Były o smaku krochmalu lub gorszym ;)
Te są - dla nas idealne.
Dla mnie, najlepsze - bez mięsa, same. Po prostu.
KOPYTKA. Z serem.
2.5 szklnki mąki pszennej
700 g ugotowanych ziemniaków,
180 g białego twarogu (pół twardy)
1 duże lub 2 małe jaja
szczypta soli, świeżo mielony pieprz
200 g lekko wędzonego boczku, skrojonego w kostkę i wysmażonego na patelni
Mąkę przesiewam na stolnicę. Zimniaki i ser przepuszczam przez maszynkę do mielenia, dodaję do mąki, wbijam jajka i zagniatam bardzo szybko (bardzo ważne :) ciasto. Z ciasta formuję mniejsze wałki i tnę je nożem.
Gotuję we wrzącej wodzie, wyławiam po kilku minutach.
Podaję same, ze śmietaną, ze skwarkami, czasami także sosem grzybowym.
Smacznego :)
M.
...dwa...
...trzy :)
Grabina jest teraz troszkę jak ja...troszkę zmęczona, troszkę zmarznięta, troszkę pobałaganiona.
Żyjemy ostatnio w szybkim tempie, a nie będę kłamała - to nie jest mój ulubiony rytm. Najlepiej odnajduję się w spokojnej rzeczywistosci. Bynajmniej nie leniwej, ale uporządkowanej.
Troszkę jak małe dziecko, w codzienności lubię pewną przewidywalność (nie chodzi o nudę, chodzi o to, żeby zdążyć) a nawet powtarzalność.
...a ostatnio jest za szybko.
I to dla nas wszystkich.
Przyszły tydzień będzie od tego, żeby zwolnić. Na kilka chwil. Odespać kilka zarwanych nocy, jeszcze raz przegadać sprawy, które nadal są niejasne.
Póki co jednak - jeszcze chwila - galopu :)
A w kuchni...raz, dwa, trzy...kopytka.
Nie dla mnie bo z boczkiem. Ale sycące, ciepłe, rozgrzewające. K&J zjedli z apetytem.
Kopytek też musiałam się nuczyć i zajęło mi to chwilę. Próbowałam wielu przepisów i być może skończone beztalencie ze mnie, ale najlepiej wychodzą mi kopytka z odrobiną sera.
Tak wiem, że dla wielu kopytka - to tylko ziemniaki i mąka. Reszta to już leniwe.
Ale ja zostawiam innym teorię ( w kwestii kopytek) i nomenklaturę także.
To moje kopytka, mocno ziemniaczane, ale nadal miękkie, choć nie tak jak leniwe.
Po co komu przepis na kopytka?
Ja szukałam swojego długo, wreszcie znalazłam. Ale zanim to się stało przerobiłam ich wiele i to nawet takich "stuprocentowych z tradycjami, z babki, prababki...".
Były zazwyczaj twarde, glajdowate lub rozpadające. Były o smaku krochmalu lub gorszym ;)
Te są - dla nas idealne.
Dla mnie, najlepsze - bez mięsa, same. Po prostu.
KOPYTKA. Z serem.
2.5 szklnki mąki pszennej
700 g ugotowanych ziemniaków,
180 g białego twarogu (pół twardy)
1 duże lub 2 małe jaja
szczypta soli, świeżo mielony pieprz
200 g lekko wędzonego boczku, skrojonego w kostkę i wysmażonego na patelni
Mąkę przesiewam na stolnicę. Zimniaki i ser przepuszczam przez maszynkę do mielenia, dodaję do mąki, wbijam jajka i zagniatam bardzo szybko (bardzo ważne :) ciasto. Z ciasta formuję mniejsze wałki i tnę je nożem.
Gotuję we wrzącej wodzie, wyławiam po kilku minutach.
Podaję same, ze śmietaną, ze skwarkami, czasami także sosem grzybowym.
Smacznego :)
M.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
leniwe pierogi , teraz kopytka -Monika, pyszne masz kuchnie , ja uwielbiam wszelkiego typu kluchy
OdpowiedzUsuńCałe wieki już nie jadłam kopytek...Może to lenistwo a może dla samej siebie się nie chce... sama nie wiem, dlaczego je opuściłam w przyjaźni..
OdpowiedzUsuńJa tez jestem klucholubna :) Wiec poprosze jedna porcyjke. Koniecznie z boczkiem. Dla takich kopytek to chetnie pogalopowalabym do Ciebie na obiadek :))
OdpowiedzUsuńUwielbiam kopytka ! :)) Najchętniej same , bez boczku, albo na słodko polane delikatnie śmietanką i posypane cukrem.
OdpowiedzUsuńPyszności.
U mnie tez ostatnio zwariowanie , czas mi ucieka, brakuje oddechu, spowolnienia...
Pozdrawiam ciepło w ten wietrzny dzien :***
Moniko ja natomiast uwielbiam żyć w galopie :) Szybki rytm życia niezmiernie mi odpowiada. U mnie też dzis bedą kopztka, ale z klopsami w sosie pomidorowym. Aczkolwiek Twoje przemawiają do mnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko w ten zimowy dzien :)
Margot - tak, ja/my też :) To jedzenie mocno kojarzy nam się tylko z domem. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńM.
Szarlotku. Widzisz ja też mam swoje smaki zagubione... Takie, które tak bardzo lubię a tak rzadko, nie wiedzieć czemu robię.
Pozdrawiam Cię. M.
Majeczko :) Czekam. Dziś dzień w domu. Nie ruszam się sprzed kominka. Nie rozumiem co prawda dlaczego Dzień Nauczyciela, jest dniem wolnym w szkołach, ale jak widać dobrze nam zrobił. Zostałyśmy w domu, upiekłyśmy bułki i grzejemy się przy ogniu. Czekamy.... M :)
Majanko - Ja też same, mniam! Z czasem... oj, tak. Nie lubię tego, ale to też kawałek życia...
Przesyłam ciepłe myśli. M.
Kasiu - tak? Jej, to Ci Kochana zazdroszczę. Sos pomiodorowy.....ale narobiłaś mi smaczka.
Pozdrawiam. U nas prawie Boże Narodzenie !? Pola białe, samochód ma czapę ze śniegu. Jakieś szaleństwo ;))) M.
ojej!!!! kopytka-leniwe,ale pycha!!!!!! moge jednego malego chociaz dostac???? prooooooosze!! (tu trzepie rzesami:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Kochana, za takie rzęsy to ja Ci nawet je przywiozę :))))
OdpowiedzUsuńBuziaki
M.
Albo - mała wymiana: choćby okruchy z twojego czeko-domku za wszytskie kopytka?
M. ;)
Monis, ratuj! Wydaje mi sie, ze to na Twoim blogu znalazlam kiedys namiary na dwie fajne knajpy w Krakowie (chyba Bunkier i cos jeszcze). Nie spisalam tego wtedy a teraz nie moge znalezc :( Pomoz mi prosze. W sobote jedziemy do Polski, bedziemy przez tydzien w Krakowie, mozesz mi cos polecic?
OdpowiedzUsuńChyba ze sie pomylilam, juz sama nie wiem... :(
Tak Kochana :) Tak miło, że pamiętałaś :)
OdpowiedzUsuńMajeczko - Bunkier - Bunkier Sztuki, pl. Szczepański 3a - fajne miejsce, ale kurcze byłam na zewnątrz (było lato...), wnętrze takie malutkie się wydawało.
- cukiernia Czarodziej, ul. Floriańska 15, ale uważaj Kochana - to taki Hortex 20 lat temu - na serio. Dla mnie niesamowity klimat. Tam czas się zatrzmał i ludzie także i dla nich to takie normalne... Ta kawiarnia istnieje 30 lat, pani obsługująca też tam tyle czasu pracuje, i stali bywalcy także... Nam się tam podobało.
- super jest Ogród Sztuk im. Lema, obok M1 - warto zobaczyć bez względu na wiek
i jeszcze jedna księgarnia, poczekaj polecę po książkę może będzie nazwa....nie ma :(
Kurczaki - muszę to w końcu napisać.
Całuję Majeczko
Monika :)))
Jestes kochana. Juz zapisuje :) Dziekuje!
OdpowiedzUsuńA do Hortexu zawsze lubilam chodzic. W moim rodzinnym miejscu dosyc dlugo funkcjonowal. Serwowali tam najlepsze lody i bajaderki :)
OdpowiedzUsuńO tak!! I WZ-ki, najlepsze na świecie - ulubione ciasta mojego Taty i moje.
OdpowiedzUsuńCałuje mocno;
Spokojnej podróży Kochana
M. :*
Kopytka to jest sztuka sama w sobie.Więc cię rozumiem.
OdpowiedzUsuń:)
Wiesz napisałaś dokładnie to o czym cały czas myślę,a nie umiem poskładać w słowa:)